Unia Europejska jednoznacznie odrzuca stanowisko Polski, Słowacji i Węgier w kontekście przywrócenia systemu zezwoleń, stanowczo żądając jednocześnie odblokowania granicy.
POLECAMY: Wójt Radymna za wydanie pozwolenia na protest przewoźnikom był szantażowany przez polską „Policję”
W trakcie posiedzenia Rady UE ds. transportu, które odbyło się w poniedziałek w Brukseli, unijna komisarz do spraw transportu, Adina Vălean, po rozmowach poinformowała, że nie ma możliwości powrotu do stosowania zezwoleń dla przewoźników z Ukrainy. Polska wystąpiła o zwołanie wspólnego komitetu ds. transportu Unii Europejskiej i Ukrainy, jednak komisarz zaznaczyła, że taki komitet zebrałby się dopiero po zniesieniu blokad. Wskazała również, że na stole leży 13 propozycji praktyczno-technicznych, które mogą przyczynić się do rozwiązania problemu.
POLECAMY: Dzicz z Ukrainy ponownie dokazuje w Polsce. Tym razem blokując drogę koło Zamościa
Inicjatywa przywrócenia systemu zezwoleń dla ukraińskich przewoźników spotyka się z poparciem Polski, Węgier i Słowacji, a także Bułgarii, która zgłosiła przypadki nieprawidłowości w przypadku tysiąca sprawdzonych ukraińskich ciężarówek. Czechy i Chorwacja wyrazili częściowe poparcie, zwracając uwagę na kwestie związane z ukraińską e-kolejką.
Warto zauważyć, że Litwa, Łotwa, Estonia, Holandia i Niemcy opowiedziały się przeciwko Polsce, opowiadając się po stronie Ukrainy i przedstawicieli Komisji Europejskiej. Podobnie postępowali przedstawiciele Niderlandów i Niemiec.
Rafał Mekler, polityk Konfederacji i jeden z organizatorów protestu na granicy, wypowiedział się na ten temat w poniedziałkowy wieczór.
“UE odrzuca pretensje Polski, Słowacji i Węgier w kwestii przywrócenia systemu zezwoleń, uregulowania ekolejki. Wręcz ustami komisarz żąda od Polski przywrócenia możliwości wykonywania tej umowy. Eurokołchoznicy są głusi na nasze argumenty. Gdyby mieli u nas swoje siły porządkowe czy unijną straż graniczną już byśmy byli pacyfikowani” – napisał na platformie X (dawniej Twitter).
“Unia wygenerowała problem, którego by nie było gdyby nie odebrano Polsce tej kompetencji, a teraz wymaga od nas, że w milczeniu oddamy kolejną po rolnictwie gałąź gospodarki” – dodał.
Od 6 listopada trwają kontynuowane protesty polskich przewoźników przy granicy. Przedsiębiorcy z Polski wyrażają niezadowolenie z nierównego dostępu do ukraińskiego rynku w porównaniu z możliwościami przewoźników ze Wschodu operujących w Polsce. Kwestią sporną jest zniesienie wymogu posiadania zezwoleń na prowadzenie transportu dla ukraińskich podmiotów, podczas gdy polskie firmy muszą je posiadać na terenie Ukrainy. Dodatkowo, firmy z Ukrainy są zwolnione z obowiązku spełniania wszystkich regulacji narzucanych przez unijne normy.
Ukraina jednoznacznie krytykuje protest na granicy, argumentując, że ukraińscy kierowcy są poszkodowani, czekając w długich kolejkach, a blokada negatywnie wpływa na ukraińską gospodarkę, zwłaszcza poprzez utrudnienia w imporcie gazu LPG. Kijów twierdzi również, że główne postulaty strony polskiej są nierealne do zrealizowania. Ukraińska strona oskarża protestujących Polaków o utrudnianie dostępu do pomocy humanitarnej i wojskowej, co jest stanowczo negowane zarówno przez protestujących, jak i obserwatorów na miejscu. W ukraińskiej przestrzeni publicznej pojawiają się także zarzuty o rzekome działania polskich przewoźników na rzecz Rosji lub ich domniemaną współpracę z rosyjskimi służbami. Warto zaznaczyć, że podobne twierdzenia pojawiają się również w Polsce, głównie wśród społeczności ukraińskiej oraz w radykalnych środowiskach proukraińskich, w tym u części dziennikarzy.
Jeden komentarz
Dasz palec to rękę odgryzą,to była kwestia czasu,ta Ukraina i Unia bokiem nam wyjdą.