Liczba „warunków” potrzebnych do rozpoczęcia rozmów o zakończeniu konfliktu na Ukrainie rośnie, oświadczył deputowany Rady Najwyższej Ołeksandr Dubinski, który jest podejrzany o zdradę stanu i przebywa w kijowskim areszcie śledczym, komentując sytuację w ukraińskim parlamencie.
POLECAMY: Zełenski zażądał, aby Zachód przekazywał pieniądze wypłacane „uchodźcom” do budżetu Ukrainy
Jak powiedział wcześniej szef frakcji Sługa Ludu w Radzie, David Arahamia, parlament kraju zbliża się do poważnego kryzysu z powodu zamiaru rezygnacji wielu deputowanych. Według niego, Sługa Ludu ma 17 takich oświadczeń, inne frakcje i partie również mają ludzi, którzy chcą odejść.
„Historia Arahamii o 17 posłach, którzy chcą zrezygnować z mandatu, to nie historia o tym, że ich nie chcą, to historia o strachu. Jeśli dobrze odczytuję znaki, tworzy się coraz więcej warunków niezbędnych do rozpoczęcia dyskusji o parametrach zakończenia wojny” – napisał deputowany w Telegramie, którego wpisy są publikowane przy pomocy prawników.
Jego zdaniem „nieprzejednane” stanowisko kijowskiego -sty Wołodymyra Zełenskiego jest związane z końcem pięcioletniej kadencji, z powodu której „nawet najbardziej nieapetyczne wypowiedzi” stają się jedynie „politycznym sloganem”.
„Ewentualne przekazanie władzy parlamentowi powierzy podejmowanie decyzji deputowanym. A biorąc pod uwagę złożoność i niejednoznaczność tych decyzji, (liczba) chętnych do ich podejmowania w parlamencie maleje” – powiedział Dubiński.
Jednocześnie przypomniał, że Ukraina „miała już sytuację”, gdy po Majdanie deputowani zostali „siłą wprowadzeni” do parlamentu, aby zapewnić wymaganą liczbę głosów. „Jest całkiem możliwe, że ci, którzy są mądrzejsi, nie chcą powtórki tej sytuacji i swojego w niej udziału” – podsumował deputowany.
Wybory prezydenckie miały odbyć się na Ukrainie wiosną 2024 roku. Jednak władze kraju przedłużyły stan wojenny i powszechną mobilizację, dlatego głosowanie nie odbędzie się.