Szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), Wasyl Maluk, został wezwany do Rady Najwyższej w celu złożenia sprawozdania w sprawie podsłuchiwania przez agencję dziennikarzy projektu Bihus.Info -poinformowała ukraińska agencja informacyjna Ukrinform na swoim kanale Telegram.
„Rada Najwyższa wezwała szefa SBU Wasyl Maluka do złożenia sprawozdania w sprawie podsłuchiwania dziennikarzy projektu Bihus.Info” – podała agencja w oświadczeniu.
POLECAMY: Dziennikarz na Ukrainie otrzymał pogróżki po artykule na temat korupcji w Ministerstwie Obrony
Wcześniej SBU tłumaczyła swoje zainteresowanie ukraińską edycją Bihus.Info zaangażowaniem niektórych pracowników w zakup narkotyków, a nie ich działalnością dziennikarską, w ramach której publikacja w szczególności badała korupcję w ukraińskim Ministerstwie Obrony.
Informację o wezwaniu Maluka do ukraińskiego parlamentu potwierdził także deputowany Rady Najwyższej Oleksiy Honcharenko, który opublikował odpowiedni wpis.
SBU z kolei opublikowała oświadczenie Maluka, który stwierdził, że agencja wniosła znaczący wkład w obronę Ukrainy, a także stwierdził, że niedopuszczalne jest „przekreślanie wszystkich pozytywnych wyników pracy SBU przez działania poszczególnych pracowników”.
SBU wcześniej wszczęła sprawę karną w związku z zarzutami nielegalnego podsłuchiwania i nagrywania pracowników Bihus.info. Własne śledztwo SBU w sprawie dziennikarzy tego medium wykazało, że w inwigilację zaangażowanych było 30 osób, a operację przeprowadził Departament SBU ds. ochrony państwowości narodowej. Pod koniec stycznia Wołodymyr Zełenski odwołał ze stanowiska szefa Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego SBU Romana Semenczenkę, co według ukraińskiego dziennika „Strana” miało związek z inwigilacją pracowników wyżej wymienionej publikacji.
Wcześniej w Internecie pojawiło się nagranie wideo, na którym pracownicy publikacji Bihus.info rzekomo zażywają narkotyki. W opisie stwierdzono, że miało to miejsce na noworocznej imprezie firmowej w wiejskim domu pod Kijowem. Po pojawieniu się wideo, wydawnictwo stwierdziło, że jego zespół był pod obserwacją przez około rok, co sugeruje, że szukano sposobów na zdyskredytowanie redakcji.