Nacjonalista Robert Bąkiewicz użył aerozolowej farby do zbezczeszczenia elewacji budynku Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Pomimo spowodowania szkód w elewacji zabytkowego gmachu, od niemal trzech tygodni nie stawił się na przesłuchaniu ani nie usłyszał żadnych zarzutów.
POLECAMY: Wandalizm Bąkiewicza! Fasada Ministerstwa Klimatu zniszczona
Jego nieudolne bazgroły, imitujące znak Polski Walczącej (zamiast charakterystycznych „kotwic” złożonych z liter „P” i „W”, użył kombinacji liter „P” i „U”), zostały rozpylane na kamiennej okładzinie fasady Ministerstwa Klimatu i Środowiska przy ul. Wawelskiej, obok głównego wejścia. Były szef Stowarzyszenia „Marsz Niepodległości” pochwalił się tym wybrykiem 25 stycznia na platformie X.
W krótkim filmie nakręconym pod osłoną nocy przed gmachem ministerstwa najpierw wygłosił manifest: „Rząd Donalda Tuska po przejęciu władzy, po przejęciu wielu budynków, niszczy wszystko to, co polskie, i to, co narodowe. Zdejmuje polskie symbole narodowe z tych budynków, zdejmuje krzyże”.
Bazgranie po zabytku, czyli „nauka polskości” według Bąkiewicza
W dalszej części swojej wypowiedzi Bąkiewicz twierdził, że minister Paulina Hennig-Kloska, kierująca resortem klimatu i środowiska, „prawdopodobnie zleciła usunięcie symbolu Polski Walczącej z tego budynku. Nakazała także zdjęcie tablicy upamiętniającej „żołnierzy niezłomnych”. Na zakończenie ogłosił: „Teraz pokażemy im, co to znaczy być Polakiem” i rozpoczął malowanie „kotwic” na elewacji gmachu, który figuruje w gminnej ewidencji zabytków. Dziwić może zaangażowanie Bąkiewicza w symbol Polski Walczącej, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze zachowanie wobec bohaterki powstania warszawskiego Wandy Traczyk-Stawskiej, ps. „Pączek” – w jesieni 2021 r. użył nagłośnienia zakupionego dzięki dotacjom z państwowego Funduszu Patriotycznego, aby zagłuszyć jej przemówienie na wiecu opozycji na pl. Zamkowym.
W dzień poprzedzający działania Bąkiewicza przed siedzibą Ministerstwa Klimatu i Środowiska pojawiły się w mediach fotografie wnętrza tego budynku, ukazujące jeden z korytarzy, gdzie zdjęto symbol Polski Walczącej i tablice dedykowane tzw. „żołnierzom wyklętym” – uczestnikom powojennej konspiracji. Przedstawiciele partii Prawo i Sprawiedliwość zadeklarowali złożenie zawiadomienia do prokuratury w związku z popełnieniem przestępstwa. Rzecznik ministerstwa, Hubert Różyk wyjaśnił, że plastikowy symbol Polski Walczącej oraz tablice pamiątkowe wisiały w mało uczęszczanym miejscu, tj. w tzw. II strefie ochronnej, dostępnej tylko dla kilkunastu pracowników ministerstwa. Ich zdjęcie było związane z planowanym remontem tej części budynku, a planuje się umieszczenie ich w bardziej widocznym obszarze gmachu.
– Spotkamy się z powstańcami i powstankami, aby wspólnie się zastanowić, w jaki sposób godnie upamiętnić powstanie warszawskie – zaznaczył Hubert Różyk.
Biegli ocenią czy doszło do uszkodzenia zabytkowej fasady budynku
Po opublikowaniu przez Bąkiewicza nagrania z nocnej akcji sprawą zajęła się policja. – Prowadzimy oględziny, będziemy zabezpieczać ewentualny monitoring. Niewykluczone, że materiał przekażemy prokuraturze do oceny prawnej, ale jeszcze nie mogę powiedzieć więcej. Sprawa wyklaruje się w najbliższych godzinach – informowała sierż. szt. Jakub Pacyniak z ochockiej komendy rejonowej.
Tego samego dnia Komenda Stołeczna Policji poinformowała, że policja prowadzi czynności w kierunku art. 108 ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. „Zgromadzony materiał dziś zostanie przekazany do prokuratury” – padło zapewnienie. Artykuł dotyczy niszczenia bądź uszkadzania zabytku. Grozi za to nawet osiem lat więzienia.
W dniu 12 lutego portal Onet doniósł, że dotychczas nie podjęto żadnych działań w sprawie zniszczenia budynku Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Robert Bąkiewicz nie został zatrzymany ani przesłuchany, a także nie postawiono mu żadnych zarzutów. W ramach tej sprawy posiada status świadka.
– Ufamy, że odpowiednie służby podejmą odpowiednie działania. Żyjemy w państwie prawa, na tym etapie czekamy na dalsze kroki policji i prokuratury. Oczywiście ta opieszałość może budzić emocje, ale nie mamy wewnętrznej wiedzy dotyczącej jej przyczyn i pełnego obrazu sytuacji – komentuje rzecznik ministerstwa Hubert Różyk.
– Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa-Ochota i dotyczy ono uszkodzenia zabytku. Postępowanie jest prowadzone w sprawie, co oznacza, że nikt nie usłyszał zarzutów – wyjaśnił Szymon Banna, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. – W sprawie powołano biegłego, który na zlecenie prokuratury oceni, czy w sprawie doszło do uszkodzenia zabytku, a jeśli tak, to jaka jest wysokość szkody. Dopiero po zgromadzeniu kompletnego materiału dowodowego będzie możliwe podjęcie decyzji co do dalszego toku tego postępowania – dodał.
Zaszłości pisowskie w prokuraturze dla się zauważyć
Inny był sposób reakcji organów ścigania na akty wandalizmu przy fasadzie warszawskiego kościoła Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu. W nocy z 24 na 25 grudnia 2021 r. pojawiły się na świątyni napisy wykonane czerwoną farbą, takie jak: „Świeckie państwo”, „PiS won”, „Tu będzie techno”. W ciągu zaledwie siedmiu dni od tego zdarzenia, policja zatrzymała sprawcę, który następnie 31 stycznia został oskarżony o uszkodzenie zabytku. Dwa dni później, na wniosek prokuratora, Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia zdecydował o aresztowaniu podejrzanego na okres trzech miesięcy. Mężczyzna spędził prawie trzy tygodnie w areszcie, opuszczając go po decyzji Sądu Okręgowego w Warszawie, który uwzględnił zażalenie jego adwokata i uchylił tymczasowe aresztowanie. W sprawie uszkodzenia zabytku postawiono również zarzuty innemu mężczyźnie, jednak sąd nie zgodził się na trzymiesięczny areszt, mimo wniosków ze strony śledczych.
Przykład Bąkiewicza pokazuje, że pisowska prokuratura stworzona do ochrony kryminalistów z partii Kaczyńskiego jest jeszcze żywa.