Jarosław Kaczyński, lider partii Prawo i Sprawiedliwość, niedawno utrudniał dostęp dziennikarzom Telewizji Polskiej na konferencjach prasowych. Jednak obecnie wykazuje chęć przeprosin za tę sytuację.
W ostatnich dniach stycznia Kaczyński zorganizował konferencję prasową, na której ogłosił planowany objazd Polski przez polityków swojej partii. W trakcie sesji pytań do mikrofonu dziennikarza „Panoramy” TVP, interwencję podjął rzecznik PiS, Rafał Bochenek.
POLECAMY: „Doradca za miliony”. Kuzyn Kaczyńskiego stracił posadkę w wyzwolonej TVP.
– Prosimy o kolejne pytanie.
Bardzo bym prosił o dopuszczenie dziennikarzy mediów, które mają niekwestionowany status prawny. Pan reprezentuje dzisiaj media, które zostały przejęte… – mówił. – A pan, z jakiej jest telewizji? – zapytał Jarosław Kaczyński. – Od Sienkiewicza i Tuska – szybko dopowiedział rzecznik PiS. – Telewizja Polska „Panorama” w tej chwili jest przestępczo opanowana, ja z nią nie rozmawiam – powiedział prezes.
Rafał Bochenek na konferencjach prasowych mówił o „nielegalnych mediach” i „okupacji budynku przy Woronicza”. I cały czas powtarzał dziennikarzom TVP: „Nie udzielamy odpowiedzi na wasze pytania”.
Trzeba się przeprosić z TVP
Zgodnie z doniesieniem „Gazety Wyborczej”, nieugięta postawa Jarosława Kaczyńskiego i członków partii wobec Telewizji Polskiej zaczyna wykazywać pewne słabości. Przewidywano, że nadchodzące trzy kampanie wyborcze – samorządowa, europejska i prezydencka – zmuszą siedzibę partii na Nowogrodzkiej do przyjęcia bardziej umiarkowanego podejścia.
– W wielu miejscowościach telewizja regionalna czy radio, obok lokalnej gazety Polska Press, to jedyne media. Sami sobie szkodzimy tym bojkotem – mówi jeden z działaczy. – Będą debaty kandydatów i co? Bez nas? Nie pójdziemy, żeby przedstawić swoje pomysły na samorząd? – dodaje.
Kolejny polityk zastanawia się, co w sytuacji bezpłatnego czasu antenowego dla komitetów wyborczych. – Będziemy dawać swoje reklamy, których zresztą nikt nie ogląda, czy też jednak zbojkotujemy? – zastanawia się.
Przy okazji urodził się jeszcze jeden problem. Szereg działaczy PiS startuje w wyborach samorządowych bez szyldu partyjnego. Takim przykładem jest Łukasz Schreiber, który rejestruje własny komitet „Bydgoska prawica”. – I co? On będzie mógł pójść, a ja nie, bo startuję pod szyldem PiS? – pyta wyraźnie zdenerwowany działacz.
Jarosław Kaczyński uległ presji partyjnych dołów i częściowo zdjął embargo na wizyty polityków PiS w TVP, ale tylko na poziomie regionalnym.