Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski wziął udział w poniedziałek w dyskusji połączonej z wykładem w think tanku Atlantic Council zatytułowanym „Trzy kroki do zwycięstwa”.
26 stycznia bieżącego roku szef MSZ Radosław Sikorski uczestniczył w tejże dyskusji połączonej z wykładem, gdzie ujawnił, że jego syn jest amerykańskim żołnierzem. Minister podkreślił, że mimo pełnionej roli ministra spraw zagranicznych Polski, jego żona jest obywatelką USA, a jeden z synów służy w amerykańskich siłach zbrojnych. Stwierdził, że choć oddaje serce i służbę Polsce, równocześnie pragnie dobrobytu Ameryki oraz utrzymania pewności siebie, co pozwoli na zachowanie sojuszy.
Według Sikorskiego kluczowe jest dostarczanie amunicji na Ukrainę, wzmacnianie sił krajów NATO oraz poszerzanie sojuszy. Minister podkreślił, że celem tych działań nie jest eskalacja konfliktu na Ukrainie, lecz zapobieżenie większemu, globalnemu konfliktowi, który zbliża się w naszym kierunku. Zaznaczył również, że nawet jeśli niektóre z jego argumentów jako polityka budzą wątpliwości, jako ojciec nie pragnie widzieć swojego syna wysyłanego na wojnę z rosyjską inwazją.
POLECAMY: Amerykański żołnierz łamie Polakowi szczękę i unika procesu
Agencja prasowa Bloomberg poinformowała w piątek, że minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski ostrzegł przed „poważnymi konsekwencjami” dla sojuszy USA na całym świecie, jeżeli Kongres nie zatwierdzi pomocy dla Ukrainy przekraczającej 60 miliardów dolarów.
“Jeśli dodatkowa pomoc nie zostanie zapewniona, a sojusznicy USA będą sfrustrowani i zrozumieją, że Stany Zjednoczone mogą nie być w stanie pomóc, nawet jeśli głównodowodzący będzie chciał pomóc, będzie to miało poważne konsekwencje dla wszystkich sojuszy USA na całym świecie” – stwierdził Sikorski.
“Niektóre kraje zaczną się zabezpieczać na własną rękę, inne rozważą opracowanie własnych programów broni nuklearnej” – dodał.
Sikorski skrytykował również niedawne publiczne oświadczenie Trumpa, w którym zapowiedział zachęcanie Rosji do ataku na państwo NATO, które nie spełnia swoich zobowiązań dotyczących wydatków na cele wojskowe. Minister zaznaczył, że Warszawa przeznacza na obronność ponad 3% PKB, co przewyższa ustalony cel sojuszu wojskowego wynoszący 2%.
Na zaangażowanie NATO w wzajemną obronę powołano się tylko raz – po atakach z 11 września w Stanach Zjednoczonych – “i wszyscy się wokół tego zjednoczyliśmy” – powiedział Sikorski. “Polska wysłała brygadę do Ghazni, trudnej prowincji w Afganistanie, a my nie wysłaliśmy do Waszyngtonu ani jednego rachunku. Sojusz wojskowy to nie sąsiedzka firma zajmująca się bezpieczeństwem” – dodał.
Sikorski, uczestnicząc w programie „19:30” na antenie TVP, wypowiedział się, że w przypadku wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA, Polska będzie zobligowana do rozważenia zwiększenia wsparcia dla Ukrainy.
“Prezydent USA zaapelował do Kongresu, by przegłosować kompromisową ustawę w sprawie pomocy dla Ukrainy. Jest w niej pomoc dla Izraela, Tajwanu i ustabilizowanie sytuacji na granicy południowej, a mimo to, nie jest ona procedowana” – mówił Sikorski. “To się dzieje dlatego, że Donald Trump naciska na swoich sympatyków. Miałbym prośbę do naszej opozycji, która miała z nim dobre stosunki, żeby mu uświadomiła, że działa przeciwko Ukrainie i wywołuje zadowolenie Władimira Putina” – dodał.
2 komentarze
Jest kucharzem tak jak tata? Wcześniej był tatuś w pisie ministrem obrony. Nie zdziwiłoby mnie jakbym Tusk przytulił morawieckiego.
Po matce żydówce Anne Apllebaum syn Sikorskiego jest żydem…