Już 14 marca wchodzą w życie przepisy, na mocy których policja będzie mogła konfiskować pojazdy pijanych kierowców. — W praktyce będzie to prawo martwe — powiedział w Radiu Zet wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha.
Zgodnie z nowymi przepisami, sąd orzeka utratę pojazdu, gdy kierowca zostaje przyłapany na prowadzeniu pojazdu z zawartością alkoholu we krwi wynoszącą co najmniej 1,5 promila lub 0,75 mg/dm sześc. w wydychanym powietrzu. W przypadku ponownego złapania kierowcy na prowadzeniu w stanie nietrzeźwości w ciągu dwóch lat, konfiskata pojazdu będzie bezwarunkowa. To jednak tylko teoria.
Jednak, jak twierdzi wiceszef resortu sprawiedliwości, Arkadiusz Myrcha, w rozmowie z Radiem Zet, brak jest jeszcze gotowych aktów wykonawczych, a rząd pracuje nad zmianą wcześniej uchwalonych za czasów PiS przepisów. Nowelizacja prawa ma zostać ukończona za kilka miesięcy.
Zgodnie z informacjami zamieszczonymi na stronie rozgłośni, planowana nowelizacja ma znosić obowiązkową, fizyczną konfiskatę pojazdów. Choć taka opcja pozostanie w prawie, sąd będzie miał możliwość orzec inne kary według własnego uznania, takie jak na przykład nawiązka w wysokości wartości pojazdu. Jest to propozycja w przypadku, gdy odebranie samego pojazdu przez sędziego uznane zostanie za bezcelowe, zbyt radykalne lub skomplikowane prawnie.
Nowe władze resortu sprawiedliwości uważają, że obligatoryjna konfiskata pojazdów może być sprzeczna z konstytucją i narażać skarb państwa na znaczne odszkodowania.
Jeden komentarz
zaczynamy doganiać Korę Północną, gdzie nie wolno posiadać niczego bo i tak może to odebrać jakiś przygłupi sędzia, któremu się wydaje, że jest Bogiem na ziemi