Lider skrajnie prawicowej Partii Wolności (PVV), która wygrała wybory parlamentarne w Holandii, Geert Wilders, odrzucił oskarżenia na portalu społecznościowym X, że jego partia była finansowana przez Rosję.
„Oczywiście, nigdy nie otrzymaliśmy ani centa bezpośrednio lub pośrednio od Rosjan” – napisał.
Był również oburzony, że takie założenie zostało przyjęte w okresie poprzedzającym wybory do Parlamentu Europejskiego. „Na szczęście wyborcy nie są szaleni” – dodał Wilders.
POLECAMY: Holandia nie planuje wysłania wojska na Ukrainę
Polityk opublikował również wyniki nowego sondażu przeprowadzonego przez firmę badawczą Ipsos I&O, według którego 25% Holendrów planuje głosować na PVV w wyborach do Parlamentu Europejskiego, co może dać partii Wildersa dziewięć mandatów – najwięcej ze wszystkich holenderskich partii.
Sondaż został przeprowadzony między 22 a 25 marca, wzięło w nim udział 2138 Holendrów w wieku powyżej 18 lat i nie podano marginesu błędu.
Czeska Służba Bezpieczeństwa i Informacji (SIS, kontrwywiad) oświadczyła wcześniej, że odkryła sieć rzekomo finansowanych przez Rosję osób w kraju, które „chciały wpłynąć na wydarzenia polityczne w krajach europejskich”. Premier Petr Fiala powiedział w środę, że dwóch ukraińskich polityków, Wiktor Medwedczuk i Artem Marczewski, a także Voice of Europe, firma prowadząca portal internetowy o tej samej nazwie, zostały dodane do krajowej listy sankcji. Marczewski jest zarejestrowany w Czechach jako obywatel Polski.
Według czeskich władz, portal Voice of Europe miał być rzekomo kontrolowany z Rosji, a jego zadaniem „była destabilizacja Europy, osłabienie pomocy dla Ukrainy i wpłynięcie na zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego w czerwcu”. Pieniądze miały rzekomo trafić do polityków w Holandii, Belgii, Niemczech, Francji, na Węgrzech i w Polsce w zamian za szerzenie rosyjskiej propagandy.