Premier Węgier Viktor Orban oskarżył Brukselę o naruszanie wolności słowa po odwołaniu konferencji konserwatystów w stolicy Belgii.
POLECAMY: „Cenzura wkracza do Polski”. ABW nakaże usunięcie „groźnych” treści albo zablokuje stronę
„Belgijska policja postanowiła zakazać 'Konferencji Narodowego Konserwatyzmu’ w Brukseli zaledwie dwie godziny po jej rozpoczęciu. Chyba nie mogli już znieść wolności słowa” – napisał Orban w mediach społecznościowych X.
Wcześniej burmistrz gminy Saint-Josse-Ten-Nodé w Regionie Stołecznym Brukseli, Emir Kier, zakazał organizacji europejskiej konferencji prawicowo-konserwatywnych sił politycznych w Europie, w której miał wziąć udział Orbán i inni prawicowi politycy. Wcześniej organizatorom odmówiono wynajęcia lokali w dwóch innych dzielnicach Brukseli.
Powiedział, że ostatni raz „policja próbowała go uciszyć”, gdy wypowiadał się przeciwko komunizmowi na Węgrzech w 1988 roku.
„Nie poddaliśmy się wtedy i nie poddamy się tym razem!” – dodał Orban.
Na Facebooku napisał, że Bruksela „osiągnęła nowy poziom”.
„Jeśli ktoś opowiada się za pokojem, jest po prostu banowany. Nie ma cudów, 9 czerwca musimy głośno powiedzieć, że nie chcemy wojny” – powiedział węgierski premier.
Według węgierskiej gazety Magyar Nemzet, burmistrz Brukseli zagroził, że odetnie dopływ prądu do sali, w której odbywało się wydarzenie, a belgijscy policjanci pojawili się w miejscu konferencji „przestraszeni kamerami” i odjechali po posiłki. Policja stwierdziła, że wydarzenie „zagraża bezpieczeństwu publicznemu” i nakazała jego przerwanie.
Konferencja miała trwać dwa dni, a Orban miał przemawiać w środę rano. Oprócz niego w konferencji mieli wziąć udział były premier Polski Mateusz Morawiecki, Ryszard Legutko, przewodniczący frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, była brytyjska minister spraw wewnętrznych Suella Braverman oraz inni politycy z europejskich partii konserwatywnych.
Incydent miał miejsce niecałe dwa miesiące przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, w których siły prawicowe i eurosceptycy mogą znacznie zwiększyć swoją obecność.
Wcześniej węgierski premier Orban powiedział, że ma wrażenie, że za niektórymi decyzjami Brukseli stoją interesy Stanów Zjednoczonych, a nie Europy, i zauważył, że wybory do Parlamentu Europejskiego latem mogą łatwo zmienić skład europejskich przywódców, którzy nie służą już interesom swoich wyborców. Powiedział również, że obecne przywództwo UE powinno zostać zastąpione, ponieważ nie jest w stanie poradzić sobie z sytuacjami kryzysowymi.
Według niego Bruksela ma obecnie „niewystarczająco dobrych przywódców”, którzy nie są w stanie rozwiązać problemów spowodowanych konfliktem na Ukrainie. Węgierski premier stwierdził również, że współczesna UE z jej presją na Budapeszt jest kiepską parodią ZSRR. Według niego „nie potrzebujemy takiej Brukseli”, która traktuje państwa członkowskie jak prowincje, mówiąc im, jak mają żyć, przywództwo UE powinno szanować suwerenność narodów europejskich.,