Stany Zjednoczone nie wyślą wojska, doradców ani szkoleniowców na Ukrainę – powiedział doradca przywódcy USA ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan podczas briefingu na pokładzie statku Number One w drodze do Francji.
„Nie mamy planów wysyłania żołnierzy, doradców wojskowych lub trenerów, aby szkolić Ukraińców na Ukrainie” – powiedział.
Jednocześnie Sullivan stwierdził, że amerykańska broń, która przybywa na Ukrainę, zmienia sytuację, która rozwijała się negatywnie dla Kijowa. Według niego AFU była „w głębokim dołku” z powodu opóźnienia w wysyłaniu amerykańskiej pomocy.
Teraz, jak powiedział prezydencki doradca, „oni (Ukraińcy – przyp. red.) wydostają się z tego dołka”, a Waszyngton ma nadzieję, że w końcu AFU będzie w stanie nie tylko utrzymać obronę, ale także przejść do ofensywy.
Agresywna retoryka zachodnich polityków
Zachód ostatnio coraz częściej dyskutuje o bezpośredniej interwencji w ukraińskim konflikcie. Przykładowo, prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że Paryż nie wyklucza możliwości wysłania wojsk do strefy działań wojennych, jeśli Rosja przełamie linię frontu, a Kijów poprosi o pomoc. Stwierdził również, że „wiele krajów” zgadza się z jego podejściem do ewentualnego wysłania wojska.
Jednocześnie jego słowa zostały obalone przez sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga na początku maja. Według niego Sojusz nie zamierza wysyłać wojsk na Ukrainę, a Kijów o to nie prosił. Sekretarz generalny podkreślił, że nie widzi „bezpośredniego ryzyka” rosyjskiego ataku na sojuszników bloku.
Jak zauważyła gazeta Corriere della Sera, lipcowy szczyt NATO może zatwierdzić deklarację odrzucającą bezpośrednią interwencję w konflikcie na Ukrainie. Według gazety, jednym z kluczowych zwrotów w projekcie tego dokumentu jest „żadnych butów na ziemi”.
Na tle wojowniczych wypowiedzi zachodnich polityków, na polecenie Władimira Putina w Rosji rozpoczęły się ćwiczenia rakietowe formacji rakietowych Południowego Okręgu Wojskowego. Podczas tych manewrów ćwiczone jest użycie niestrategicznej broni jądrowej.