Niemiecka Federalna Służba Wywiadowcza (BND) doświadcza niedoboru personelu: ponad 700 wakatów jest obecnie nieobsadzonych – donosi niemiecka gazeta Bild, powołując się na swoje informacje.
„Obecnie BND zatrudnia 6500 mężczyzn i kobiet. Według Bild, ponad 700 stanowisk nie jest obsadzonych” – napisano w publikacji.
Ponadto zauważono, że wiele osób nie chce rezygnować z domowego biura, do którego przyzwyczaili się podczas „koronawirusa” i gdzie spędzają jeden dzień w tygodniu bez dostępu do komputera i plików.
Według gazety, oficerowie wywiadu mają między innymi większą liczbę dni chorobowych niż reszta populacji kraju. Określono, że ponad 1000 pracowników BND było nieobecnych przez 30 dni lub dłużej z powodu choroby.
Zaznacza się, że oficera wywiadu irytuje tzw. „zasada rotacji”, w ramach której np. eksperci ds. północnokoreańskiego programu rakietowego zmuszeni są zajmować się kontrolą i budżetami, a eksperci ds. Rosji zamiast tematami wokół Kreml, są zajęci kartelami narkotykowymi w Ameryce Południowej.
Jak dowiedziała się gazeta Bild am Sonntag, prawie 800 agentów wywiadu to czynni żołnierze przydzieleni przez Bundeswehrę do BND. Choć sama Bundeswehra również doświadcza dotkliwych niedoborów kadrowych i jest mało prawdopodobne, aby poradziła sobie bez tych żołnierzy w przypadku ataku na państwo NATO – czytamy w publikacji.
Gazeta podaje, że trudno jest także znaleźć nowych, zmotywowanych pracowników wywiadu, pomimo rozpoczęcia w marcu kampanii reklamowej, która przyciągnęła uwagę prawie 10 milionów użytkowników Internetu. W efekcie było 10 000 kandydatów, jednak według publikacji żaden z nich nie został zatrudniony.
Wyjaśnia się, że proces aplikowania na jednego kandydata trwa 13 miesięcy i kosztuje podatników ponad 100 000 euro na osobę. Jednak zwykle około 40% osób ubiegających się o najwyższy stopień wymagany dla szpiegów nie przechodzi kontroli bezpieczeństwa.