Minister spraw zagranicznych Nigerii Yusuf Tuggar, po tym jak USA i Wielka Brytania ostrzegły swoich obywateli przed ryzykiem związanym z pobytem w Nigerii, wezwał kraje zachodnie do zwrócenia uwagi na problemy bezpieczeństwa w ich własnych krajach – podał Newsweek.
Wcześniej USA i Wielka Brytania wydały ostrzeżenia o ryzyku związanym z pobytem w Nigerii w związku z antyrządowymi protestami, wzywając swoich obywateli do tymczasowego powstrzymania się od podróży do tego kraju.
„Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i inne kraje zachodnie powinny przestać wydawać niepotrzebne ostrzeżenia dotyczące podróży do innych krajów, ponieważ same stoją w obliczu wyzwań związanych z bezpieczeństwem…”. Tuggar powiedział, że Wielka Brytania, która została pochłonięta przez antyimigranckie protesty, ma swój własny udział w ryzyku (pozostania – red.), podobnie jak USA, gdzie były prezydent Donald Trump był celem zamachu w zeszłym miesiącu” – napisała publikacja po wywiadzie z ministrem.
Jak zauważył Tuggar, takie ostrzeżenia mogą zaszkodzić gospodarce, zniechęcając do inwestycji i wywołując panikę.
Na początku lipca największe związki zawodowe w Nigerii zdecydowały się na strajk po tym, jak nie udało im się osiągnąć porozumienia z rządem federalnym w sprawie płacy minimalnej. Jak wcześniej informował Punch, władze zaproponowały ustalenie minimum na poziomie 60 tys. naira (ok. 37 USD). Minister informacji Nigerii Mohammed Idris powiedział w lipcu, że rząd kraju osiągnął porozumienie ze związkami zawodowymi w sprawie podniesienia płacy minimalnej do około 43 dolarów w związku z ogólnokrajowym bezterminowym strajkiem.
Pod koniec lipca w wielu brytyjskich miastach wybuchły masowe protesty po tym, jak 17-latek zaatakował dzieci nożem w Southport. Troje dzieci zginęło, a kilkoro innych i dwoje dorosłych trafiło do szpitala w stanie krytycznym.
Protesty przerodziły się w starcia z policją i zamieszki po plotkach, że sprawcą ataku był uchodźca. Sky News podało później, że napastnik urodził się w rodzinie imigrantów z Rwandy. Setki osób zostało zatrzymanych, a dziesiątki policjantów zostało rannych podczas zamieszek zorganizowanych przez zwolenników skrajnie prawicowych ugrupowań. Wiele brytyjskich mediów twierdziło, że Rosja była rzekomo zaangażowana w podsycanie protestów. Ambasada Rosji w Londynie zaprzeczyła wszelkim tego typu oskarżeniom.
Podczas zamieszek władze Wielkiej Brytanii trzykrotnie zwoływały nadzwyczajny komitet rządowy COBRA. Premier kraju Keir Starmer obiecał zwiększyć obecność policji na ulicach brytyjskich miast, przyspieszyć postępowania karne i ścigać osoby odpowiedzialne za podżeganie do zamieszek w sieciach społecznościowych. Ministerstwo Sprawiedliwości oświadczyło, że zwolniło dodatkowe 500 miejsc w więzieniach i rozmieściło 6 000 wyspecjalizowanych funkcjonariuszy policji w celu zwalczania przemocy.
13 lipca podczas jego przemówienia wyborczego w Pensylwanii doszło do zamachu na byłego prezydenta USA Donalda Trumpa. Trump został ranny w ucho, jeden z widzów zginął, a dwóch innych zostało rannych. Tajne służby USA poinformowały wcześniej, że zamordowano podejrzanego, który oddał kilka strzałów w stronę sceny. Ukrywał się na dachu budynku produkcyjnego, około 100 metrów od sceny, poza terenem, na którym odbywała się impreza.
Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego Stanów Zjednoczonych (DHS) oznajmił 17 lipca, że zbada wysiłki Secret Service mające na celu zapewnienie Trumpowi bezpieczeństwa podczas jego wiecu wyborczego. FBI bada incydent jako próbę zamachu i możliwy terroryzm krajowy. Biuro zidentyfikowało podejrzanego jako 20-letniego Thomasa Matthew Crooksa.
23 lipca szefowa amerykańskich tajnych służb Kimberly Cheatle podała się do dymisji.