Wiceminister sprawiedliwości, Bartłomiej Ciążyński, znalazł się w centrum uwagi po doniesieniach medialnych, że wykorzystał służbowy samochód i kartę paliwową podczas prywatnego wyjazdu na wakacje do Słowenii. Według informacji podanych przez Wirtualną Polskę, Ciążyński najpierw bronił swojego postępowania, twierdząc, że miał prawo do korzystania z auta w celach prywatnych oraz że za paliwo zapłacił z własnych środków. Wkrótce jednak przyznał się do błędu i zobowiązał się zwrócić środki.
Przebieg wydarzeń
Bartłomiej Ciążyński, polityk związany z Lewicą, były wiceprezydent Wrocławia, objął stanowisko wiceministra sprawiedliwości w lipcu 2024 roku. Wcześniej, w maju tego samego roku, został zatrudniony w Polskim Ośrodku Rozwoju Technologii (PORT), gdzie przyznano mu służbowy samochód oraz kartę paliwową. Na początku lipca Ciążyński złożył wniosek o urlop wypoczynkowy na okres od 15 do 31 lipca, który później został przedłużony o urlop bezpłatny aż do grudnia 2027 roku.
Jak wynika z ustaleń Wirtualnej Polski, w nocy z 12 na 13 lipca Ciążyński zatankował ponad 60 litrów paliwa na stacji Orlen w Łagiewnikach pod Wrocławiem, korzystając ze służbowej karty paliwowej. Kolejny raz użył karty paliwowej godzinę później na stacji w Międzylesiu, gdzie dotankował niewielką ilość paliwa i kupił płyn do spryskiwaczy.
„Ze stacji w Łagiewnikach do stacji w Międzylesiu jest 84,5 km. Przejazd w nocy, według Google Maps, powinien zająć około godziny dziesięciu minut. Czyli tyle, ile zajął Ciążyńskiemu” – podkreśla Wirtualna Polska. Jak dodaje portal, stacja w Międzylesiu znajduje się blisko granicy z Cze i, co sugeruje, że polityk zamierzał kontynuować podróż za granicą.
Dzień później, 13 lipca, Ciążyński opublikował w mediach społecznościowych zdjęcie znad słoweńskiego jeziora Bled, oznaczone hashtagiem „#wakacje”. Trasa z Wrocławia nad jezioro Bled zajmuje około ośmiu godzin, co wskazuje na to, że polityk dotarł tam tego samego dnia.
Reakcje i wyjaśnienia
W rozmowie z dziennikarzami Wirtualnej Polski, wiceminister początkowo bronił swojego działania. Twierdził, że miał prawo do korzystania ze służbowego samochodu również w celach prywatnych, a za paliwo zatankowane na terenie Polski zapłacił z własnych środków.
„Miałem prawo do tankowania tego samochodu na terenie Polski, również do użytku takiego okołosłużbowego. Tak zostałem poinformowany przy jego odbiorze. Miałem nieograniczony dostęp do jego używania bez limitu kilometrów, również poza granicami Polski, ale oczywiście poza granicami tankowałem za własne środki” – tłumaczył Ciążyński.
Wkrótce po tych wyjaśnieniach, wiceminister wydał oświadczenie, w którym przyznał, że użył służbowego samochodu podczas prywatnego wyjazdu do Słowenii. „Byłem przekonany, że miałem prawo korzystać z samochodu do celów prywatnych. Kwoty za paliwo wykorzystane do celów prywatnych zwróciłem na konto pracodawcy. Przepraszam za zaistniałą sytuację” – napisał Ciążyński.
Konsekwencje i dalsze działania
Przyznanie się do błędu przez wiceministra nie zakończyło kontrowersji. We wrocławskim Polskim Ośrodku Rozwoju Technologii, gdzie Ciążyński pracował przed objęciem funkcji w ministerstwie, wykryto nieuprawnione użycie karty służbowej oraz samochodu służbowego przez polityka. W wyniku tego incydentu, dyrektorka PORT, profesor Alicja Bachmatiuk, została odwołana ze stanowiska pod koniec lipca 2024 roku. Oficjalnym powodem jej odwołania było „niewłaściwe realizowanie zadań ustawowych” przez PORT w okresie jej kierownictwa.
Podsumowanie
Sprawa Bartłomieja Ciążyńskiego stanowi kolejny przykład, jak korzystanie z publicznych środków w celach prywatnych może prowadzić do poważnych konsekwencji. Choć polityk przyznał się do błędu i zobowiązał się do zwrotu pieniędzy, kontrowersje wokół jego wakacyjnego wyjazdu będą miały zapewne długotrwały wpływ na jego karierę polityczną oraz funkcjonowanie instytucji, z którymi był związany.