Dziennikarze gazety „Fakt” obdzwonili ogłoszenia mieszkań do wynajęcia w stolicy i mimo zawyżonych cen, niemal wszystkie były już zajęte. A gdy już udało się znaleźć wolne mieszkanie, właściciel stawiał szereg żądań.
„Ceny szokują”
Dziennikarze przejrzeli dziesiątki ogłoszeń dotyczących mieszkań do wynajęcia w rozsądnych cenach. Znalezienie wolnej kawalerki z dobrym remontem w stolicy jest jak wygrana na loterii. Według gazety ceny w Warszawie są szokujące. Przykładowo za małe mieszkanie pod Warszawą Gdańską właściciel chce 6,5 tys. zł miesięcznie.
Za małe mieszkanie na Woli na parterze blisko metra żądają 2 tys. zł. Ale do tego trzeba doliczyć 340 zł i 2,5 tys. zł. Dzwonienie na ogłoszenie nie przynosi żadnych rezultatów – mieszkanie jest już zajęte.
Wśród ogłoszeń wyróżnia się kawalerka w cenie 1400 zł (plus dodatki). Biorąc pod uwagę wysokie ceny w Warszawie, jest to bardzo atrakcyjna cena. Problem w tym, że mieszkanie znajduje się na poddaszu i ma malutkie okno, przez co jest niemal pozbawione światła.
Wymagania wynajmującego
Po kolejnych sześciu telefonach okazuje się, że wszystko jest zajęte lub już wynajęte. Wreszcie – szczęście: właściciel potwierdza, że znalazł się wolny pan. Ale to nie jest dla każdego.
– Dla studenta? Cóż… Wolałbym, żeby to była dziewczyna… Dlaczego? To kwestia czystości – twierdzi właścicielka mieszkania w Śródmieściu (ok. 3,7 tys. zł miesięcznie plus prąd). I nie tylko ona ma takie pragnienie.
W wielu reklamach można spotkać sformułowanie „tylko dla dziewcząt”. Wielu wynajmujących nie akceptuje mieszkańców ze zwierzętami, inni nie przyjmują osób palących.
Wielu z góry zastrzega, że podpisze umowę tylko z osobą pracującą, a nie ze studentem. Właściciele boją się, że imprezy studenckie i młodzi najemcy zniszczą mieszkanie. Idealny najemca to kobieta pracująca i niepaląca. Jeśli jest to studentka, to najlepiej studentka uniwersytetu medycznego, ponieważ cały jej czas jest zajęty nauką, a nie rozrywką i imprezami.