Wieczorem, mieszkańcy Rzeszowa zaniepokojeni obecnością dzikiego zwierzęcia na ulicach miasta, zgłosili sprawę do lokalnych służb. Chociaż łoś w Rzeszowie to widok niezwykły, zwierzę zostało zauważone w różnych miejscach, takich jak ulica Dąbrowskiego, osiedle Kmity, kampus Politechniki Rzeszowskiej czy okolice kina Helios.
Akcja służb trwała wiele godzin, a próby złapania zwierzęcia były pełne wyzwań. Łoś, mimo braku agresji, był bardzo zdezorientowany, co czyniło sytuację szczególnie trudną i potencjalnie niebezpieczną.
Działania Straży Miejskiej i weterynarzy
Służby natychmiast podjęły działania, próbując zlokalizować zwierzę zarówno w nocy, jak i w dzień. Gdy w końcu udało się go namierzyć w pobliżu Komendy Wojewódzkiej Policji przy ulicy Dąbrowskiego, na miejsce wezwano weterynarza, który podał pierwszą dawkę środka uspokajająco-usypiającego. Niestety, łoś nie zareagował na lek, uciekając przez ogrodzenie.
Patrycjusz Piechota, strażnik miejski biorący udział w akcji, podkreślił, że choć zwierzę nie było agresywne, to jego dezorientacja w miejskim otoczeniu mogła prowadzić do nieprzewidywalnych zachowań, zwłaszcza w kontakcie z ludźmi.
Artur Gernand z Kancelarii Prezydenta Miasta Rzeszowa powiedział:
„Zwierzę było bardzo zdezorientowane, bo miasto nie jest jego naturalnym środowiskiem. Służby próbowały przepłoszyć łosia w rejon Lisiej Góry, by tam bezpiecznie go odłowić”.
Tragiczny finał akcji
Po kilku nieudanych próbach złapania zwierzęcia, weterynarze podali drugą, silniejszą dawkę środka uspokajającego. Niestety, łoś nie przeżył tej interwencji. Po podaniu większej dawki, zwierzę położyło się i już nie wstało.
Lekarz weterynarii stwierdził zgon, a dokładna przyczyna śmierci zwierzęcia pozostaje nieznana. Powiatowy lekarz weterynarii nie udzielał szczegółowych informacji na ten temat.
Dlaczego łoś znalazł się w mieście?
Przypadki pojawienia się dzikich zwierząt w miastach stają się coraz częstsze. Rozrastająca się zabudowa, ograniczenie naturalnych terenów dzikiej fauny oraz migracje sezonowe to główne powody, dla których zwierzęta, takie jak łosie, wkraczają na tereny miejskie.
Choć próby pomocy takim zwierzętom są zawsze podejmowane z najlepszymi intencjami, interwencje bywają ryzykowne. W tym przypadku, mimo wysiłków służb, zwierzę nie przeżyło akcji, co rodzi pytania o procedury i skuteczność używanych środków usypiających.
Jak unikać podobnych tragicznych wydarzeń?
Sytuacja ta pokazuje, jak ważna jest odpowiednia koordynacja działań w przypadku spotkań ludzi z dzikimi zwierzętami. Istnieje potrzeba doskonalenia procedur odłowienia dzikich zwierząt w miastach oraz szkoleń dla służb miejskich, które mogą spotkać się z podobnymi przypadkami w przyszłości.
Chociaż nie ma jasnych odpowiedzi na to, dlaczego łoś nie przeżył interwencji, tragedia ta stanowi ważną lekcję dla wszystkich odpowiedzialnych za bezpieczeństwo zwierząt w miastach.
Jeden komentarz
Zabieramy im przestrzeń życiową i później zdziwienie, że przyszedł na obrzeże miasta ale żeby zabić środkiem nasennym to skandal, weterynarz powinien być pozbawiony prawa wykonywania zawodu. Niedługo nie będzie dzikiej przyrody tylko źli ludzie