Prokuratura postawiła zarzuty trzem mężczyznom, którzy w nocy z soboty na niedzielę spowodowali wypadek na autostradzie Łazienkowskiej w Warszawie. Sprawa jest bardzo tajemnicza, gdyż prokuratura nie chciała wypowiadać się na temat istoty zarzutów.
Służba prasowa Prokuratury Rejonowej poinformowała jedynie, że do sądu złożono wniosek o tymczasowe aresztowanie mężczyzn zamieszanych w zdarzenie.
Wiadomo, że zarzuty dotyczą trzech osób. To mężczyźni w wieku 22, 27 i 28 lat. Są to obywatele Polski, w chwili wypadku wszyscy mieli w wydychanym powietrzu więcej niż jeden ppm. W aucie znaleziono butelki po alkoholu oraz mandat drogówki na dwa tysiące złotych.
Na razie nie wiadomo, kto kierował volkswagenem. Media podały, że w aucie znajdował się czwarty mężczyzna (i piąta, bo w aucie była też kobieta), który najpierw uciekł z miejsca wypadku, a następnie uciekł ze szpitala. Poszukiwania zbiegłego trwają.
Do wypadku doszło na autostradzie Łazienkowskiej w kierunku Pragi. Czteroosobowa rodzina z okolic Grochowa wracała do domu, gdy Volkswagen Arteon z dużą prędkością uderzył w tył ich samochodu. Mężczyzna siedzący pomiędzy dziećmi zginął na miejscu, a 37-letnia matka z 8-letnią córką i czteroletnim synem została przewieziona do szpitala. Jedno dziecko i matka były operowane, ich stan jest poważny, ale stabilny.
Piąty pasażer Arteona, młoda dziewczyna, została ciężko ranna.