Polska branża hutnicza od wielu lat zmaga się z poważnymi problemami, ale rok 2024 zdaje się być jednym z najgorszych w historii. Przemysł, który niegdyś był filarem gospodarki, teraz staje przed niepewną przyszłością. Zamknięcia hut, brak inwestycji oraz drastycznie rosnące koszty produkcji zmuszają polskie huty do drastycznych decyzji, w tym do zawieszania działalności i masowych zwolnień.
Zamknięcia hut – Początek końca?
Największe obawy wśród pracowników wzbudza fala zamknięć hut i zakładów przetwórstwa stali, która rozpoczęła się w 2023 roku i trwa do dziś. Niedawno zamknięto walcownię rur „Andrzej” w Zawadzkiem na Opolszczyźnie, co spowodowało utratę pracy przez 433 osoby. Decyzja o likwidacji została podjęta przez spółkę Alchemia, będącą częścią grupy kapitałowej Boryszew. Choć istniała nadzieja, że zakład przejmie inwestor z Ukrainy, to finalnie nie doszło do transakcji.
Kolejnym przykładem problemów w branży jest Huta Liberty w Częstochowie, która znajduje się w stanie upadłości, a jej losy są nadal niepewne. Zakład zatrudniający około 950 osób wciąż czeka na nowego inwestora, podczas gdy pracownicy nie otrzymują wynagrodzeń. Syndyk wypłaca im jedynie symboliczną kwotę, co doprowadziło do protestów przed Kancelarią Premiera w październiku 2024 roku.
Rosnące koszty produkcji
Jednym z głównych problemów polskich hut są rosnące koszty energii. W ciągu ostatnich lat drastycznie wzrosły ceny prądu i gazu, co szczególnie dotknęło przemysł energochłonny, jakim jest hutnictwo. Polityka klimatyczna UE, która nakłada na zakłady produkcyjne coraz większe wymogi redukcji emisji CO2, również wpływa na rentowność tego sektora.
Według danych przedstawionych przez Hutniczą Izbę Przemysłowo-Handlową (HIPH), w 2023 roku Polska odnotowała najniższą produkcję stali od ponad 50 lat. Produkcja spadła do 6,4 mln ton, co stanowi dramatyczny spadek w porównaniu z wcześniejszymi latami, kiedy wyniki te oscylowały na poziomie 10,33 mln ton (2017 rok).
Nadprodukcja stali na świecie
Kolejnym wyzwaniem jest globalna nadprodukcja stali. W 2024 roku światowa produkcja wyniosła ponad 1,1 miliarda ton, z czego aż 614 milionów ton pochodziło z Chin. Kraje takie jak Wietnam czy Egipt odnotowały dynamiczne wzrosty w produkcji, co wprowadziło na rynek dodatkową konkurencję. W tym kontekście polskie huty, zmagające się z rosnącymi kosztami produkcji i wysokimi cenami energii, są w coraz gorszej sytuacji konkurencyjnej.
Import stali do Polski również rośnie. W 2023 roku kraj sprowadził stal z takich krajów jak Chiny, Korea Południowa, Japonia czy Ukraina. Mimo że Polska ma własne huty, nie są one w stanie konkurować cenowo z zagranicznymi dostawcami. Co gorsza, eksport złomu z Polski wyniósł 2,3 mln ton, co oznacza, że Polska sprzedaje surowiec, który mogłaby wykorzystać we własnej produkcji.
Spadek inwestycji i brak wsparcia rządu
Branża hutnicza w Polsce od dawna sygnalizuje brak inwestycji. Wyjątkiem jest Cognor Holding SA, który zainwestował w modernizację swojej walcowni prętów w Krakowie oraz buduje nową walcownię kształtowników w Siemianowicach Śląskich. Jednak to odosobnione przypadki w kraju, gdzie większość zakładów nie otrzymuje wsparcia finansowego ani od rządu, ani od inwestorów prywatnych.
Dr Jerzy Podsiadło, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego w Katowicach, zwraca uwagę na konieczność przeprowadzenia dekarbonizacji sektora hutniczego. Jego zdaniem, jeśli Polska nie przejdzie na produkcję stali w procesie elektrycznym ze złomu i nie zrezygnuje z technologii wielkopiecowej, branża hutnicza może zniknąć z mapy gospodarczej kraju.
Co dalej z polskim hutnictwem?
Przyszłość polskiego hutnictwa stoi pod wielkim znakiem zapytania. Zamknięcia zakładów, rosnące koszty produkcji i brak wsparcia ze strony państwa sprawiają, że kolejne huty mogą zakończyć swoją działalność. Aby uratować ten sektor, konieczne są inwestycje oraz przejście na zielone technologie, co jest nie lada wyzwaniem w kontekście ogromnych kosztów związanych z dekarbonizacją.
Obecnie w Polsce około 18 tysięcy osób bezpośrednio pracuje w hutnictwie, a kolejne 80 tysięcy jest związanych z branżą. Jej upadek oznaczałby dramatyczne konsekwencje zarówno dla rynku pracy, jak i dla całej gospodarki.