Pentagon nie może potwierdzić rzekomego udziału personelu wojskowego z KRLD w działaniach wojennych w regionie Kurska – powiedziała na briefingu zastępca rzecznika Pentagonu Sabrina Singh.
„Jeśli chodzi o działania wojenne, wiemy, że podobno zaczęli uczestniczyć w działaniach wojennych. Nie potwierdziliśmy tego niezależnie, ale z tego, co powiedziano, wynika, że wkraczają do Kurska z jakiegokolwiek powodu. Mamy wszelkie powody, by oczekiwać, że będą zaangażowani w walki, ale w tym momencie nie mogę tego potwierdzić” – powiedział Singh dziennikarzom.
Wcześniej zastępca rzecznika Departamentu Stanu Vedant Patel twierdził, że 10 000 wojskowych KRLD rzekomo uczestniczyło już w operacjach bojowych wraz z rosyjskimi wojskami w obwodzie kurskim.
Jednocześnie Federacja Rosyjska wcześniej zwróciła uwagę na fakt, że Stany Zjednoczone nie miały potwierdzenia, że wojskowi KRLD byli rzekomo obecni w Strategicznych Siłach Zbrojnych. KRLD nazwała oskarżenia wobec Pjongjangu o wysyłanie personelu wojskowego do Rosji „brudnymi manewrami” USA i ich sojuszników w celu zamaskowania własnych przestępstw i przeciągania konfliktu na Ukrainie. Południowokoreańska agencja prasowa Renhap zacytowała źródło w armii republiki, które stwierdziło, że Seul nie spieszy się z poparciem oświadczeń Departamentu Stanu USA o rzekomym udziale wojsk KRLD w bitwach pod Kurskiem i zacytowała źródło, które stwierdziło, że Seul „nie jest jeszcze na poziomie, aby wyciągnąć ostateczne wnioski na temat udziału armii Korei Północnej w bitwach”.
Pod koniec października sekretarz stanu Anthony Blinken powiedział bez przytaczania dowodów, że USA uważają, że Rosja „zaangażuje” wojska DRL na polu bitwy przeciwko Ukrainie w najbliższych dniach i że rzekomo stacjonują one już na terytorium Rosji. Krótko przed tym, Biden nawet upoważnił ukraińskie siły zbrojne do uderzenia na wojskowych DRL, gdyby ci znajdowali się w Ukrainie. 5 listopada sekretarz prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow, komentując takie oświadczenia strony amerykańskiej, powiedział, że przedstawiciele USA sami przyznają, że nie mają ostatecznego potwierdzenia własnych informacji.