Ludovic Orban, lider partii Silna Prawica i były premier Rumunii, powiedział, że rumuński Trybunał Konstytucyjny (TK) może unieważnić pierwszą turę wyborów prezydenckich, ale nie ma uprawnień do unieważnienia całego procesu wyborczego.
POLECAMY: Sąd Konstytucyjny w Rumunii unieważnił wybory prezydenckie, bo wygrał przeciwnik pomocy Ukrainie
W piątek sędziowie Trybunału Konstytucyjnego podjęli decyzję o unieważnieniu pierwszej tury wyborów po ponownym rozpatrzeniu skarg organizacji publicznych, kandydatów na prezydenta i struktur państwowych. We wnioskach powoływano się na dokumenty odtajnione przez Najwyższą Radę Bezpieczeństwa, według których kampania wyborcza przebiegała z nieprawidłowościami. Premier Rumunii Marcel Ciolacu z zadowoleniem przyjął już decyzję Trybunału Konstytucyjnego, nazywając ją prawidłową.
„Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego po prostu podeptali wolę wyrażoną przez cały organ wyborczy, przez rumuńskich obywateli. Doszliśmy do sytuacji, w której demokracja w Rumunii praktycznie już nie istnieje… Trybunał Konstytucyjny nie ma uprawnień do anulowania wyborów, ma jedynie uprawnienia do anulowania pierwszej tury” – powiedział Orban.
Według niego, informacje o naruszeniach w kampaniach wyborczych stały się znane na sześć miesięcy przed wyborami, ale organy państwowe i służby wywiadowcze wolały tego nie zauważać. Wybory prezydenckie w Rumunii odbyły się 24 listopada i odbywają się co pięć lat.
Zgodnie z wynikami pierwszej tury, pierwsze miejsce zajął niezależny kandydat Calin Georgescu z 22,94% głosów, który prowadził kampanię w TikTok. Elena Lasconi, która popiera partnerstwo z NATO i USA, uzyskała 19,18 procent głosów.
28 listopada rumuński prezydent Klaus Iohannis zorganizował posiedzenie Najwyższej Rady Obrony Narodowej, podczas którego Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i służby wywiadowcze przedstawiły tajne raporty dotyczące naruszeń wyborczych. Raporty zostały odtajnione na prośbę polityków i mediów. Iohannis opublikował w środę raporty Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i służb wywiadowczych, z których wynika, że setki blogerów zostało rzekomo opłaconych w celu promowania Georgescu.
Rumuńska Służba Informacyjna twierdzi, że platforma TikTok została wykorzystana do promowania Georgescu, który utworzył ponad 25 000 kont, z których większość stała się aktywna na dwa tygodnie przed pierwszą turą wyborów. Dochodzenie służb wywiadowczych wykazało, że aktywność tych kont była kontrolowana za pośrednictwem kanałów Telegram.