Wymiana całej floty samochodowej w Polsce na pojazdy elektryczne mogłaby zająć nawet 190 lat – wynika z wyliczeń przedstawionych przez Jacka Pawlaka, prezesa Toyota Central Europe. W rozmowie z portalem xyz.pl Pawlak krytycznie ocenia dotychczasowe wysiłki na rzecz elektryfikacji transportu, wskazując na wysokie koszty, problemy infrastrukturalne oraz ograniczony wpływ na redukcję emisji CO2. Według niego, przyszłość może należeć do technologii wodorowej, a nie do samochodów na baterie.
POLECAMY: Samochody elektryczne w zimę tracą nawet 50% zasięgu
Dlaczego samochody elektryczne nie spełniły oczekiwań?
– Ta cała elektryfikacja, szczególnie jeśli chodzi o samochody na baterie, które miały być przełomem, skończyła się totalnym fiaskiem – stwierdza Pawlak. Problemem jest brak zainteresowania ze strony konsumentów. Samochody elektryczne są drogie, niepraktyczne i posiadają ograniczony zasięg, co dodatkowo komplikuje niewystarczająca infrastruktura ładowania.
POLECAMY: Niemcy odchodzą od samochodów elektrycznych. Znaleźli coś lepszego
Obecnie w Polsce zarejestrowanych jest 19 milionów samochodów. Tymczasem roczna sprzedaż pojazdów elektrycznych wynosi zaledwie 15 tysięcy. Nawet zakładając optymistyczny wzrost do 100 tysięcy rocznie, pełna wymiana floty zajęłaby prawie dwa wieki. – To o czym w ogóle mówimy? – pyta retorycznie Pawlak, dodając, że Polska stale importuje ponad milion starych samochodów z Niemiec rocznie, co dodatkowo pogarsza sytuację pod kątem emisji.
POLECAMY: Rynek „samochodów” elektrycznych w kryzysie. Plan eurokołchozu nie wypalił
Transport a emisje CO2
Według Pawlaka, nadmierna koncentracja na transporcie osobowym jako źródle emisji CO2 jest nieuzasadniona. – Transport w Europie odpowiada za 16 proc. emisji, z czego mniej niż połowę generują samochody osobowe. Dlaczego nie zajmujemy się pozostałymi 84 proc.? – zauważa. W skali globalnej samochody osobowe w Europie odpowiadają jedynie za 1,5 proc. emisji, co sprawia, że masowa elektryfikacja nie stanowi kluczowego rozwiązania dla problemu zmian klimatycznych.
Infrastruktura ładowania – pięta achillesowa rewolucji elektrycznej
Polska infrastruktura ładowania pozostawia wiele do życzenia. Aktualnie w kraju działa zaledwie 7–8 tysięcy ładowarek, głównie skoncentrowanych w województwie mazowieckim. Dla porównania, liczba stacji benzynowych wynosi ponad 7 tysięcy. Pawlak przytacza absurdy wynikające z tego stanu rzeczy: – Hotele skarżą się, że goście przywożą długie kable, by ładować samochody z balkonów.
Koszty ładowania także przestały być konkurencyjne wobec paliw kopalnych. – Jeszcze kilka lat temu można było mówić, że ładowanie jest tańsze niż tankowanie. Dziś mamy najdroższą energię elektryczną w Europie – wskazuje prezes Toyota Central Europe.
Absurdalne regulacje unijne
Pawlak krytykuje politykę Komisji Europejskiej, która nakłada kary na producentów za brak wystarczającej sprzedaży samochodów elektrycznych. – My – producenci – zainwestowaliśmy miliardy euro w nowe technologie. Państwo nie zainwestowało ani w ładowarki, ani w zieloną energię. I komu są wymierzane kary? Producentom, którzy jako jedyni odrobili pracę domową – zauważa.
Zdaniem Pawlaka, narzucanie elektryfikacji może pozbawić Polaków mobilności. – Twierdzenie, że wszyscy powinni kupować auta elektryczne, oznacza, że 90 proc. polskiego społeczeństwa nie będzie mogła jeździć samochodami, bo ich na to nie stać – podkreśla.
Wodór – technologia przyszłości?
Prezes Toyota Central Europe wskazuje na wodór jako potencjalne rozwiązanie problemów motoryzacji i energetyki. Samochody wodorowe mają zasięgi porównywalne do pojazdów spalinowych, a ich tankowanie trwa kilka minut. Dodatkowo technologia ta może być wykorzystana w transporcie ciężkim i energetyce.
– Wodór daje ogromne możliwości, ale wymaga wsparcia państwa i inwestycji w infrastrukturę – zaznacza Pawlak. W opinii eksperta, rozwój technologii wodorowej może być bardziej efektywną drogą do dekarbonizacji niż masowa elektryfikacja, która obecnie boryka się z wieloma problemami praktycznymi.
Podsumowanie
Obecna strategia elektryfikacji motoryzacji w Polsce napotyka szereg barier: wysokie koszty pojazdów elektrycznych, niewystarczająca infrastruktura ładowania oraz ograniczony wpływ na globalną emisję CO2. Zdaniem Jacka Pawlaka, przyszłość może należeć do wodoru, który oferuje większą praktyczność i efektywność w walce ze zmianami klimatycznymi. Jednak aby to osiągnąć, potrzebne są zdecydowane inwestycje w rozwój tej technologii i odpowiednia polityka państwowa.