Ukraińska armia, od lat zmagająca się z rosyjską agresją, stoi obecnie przed nowym wyzwaniem – masowymi dezercjami. Żołnierze, wyczerpani długotrwałym konfliktem, coraz częściej opuszczają swoje stanowiska. Problem ten, choć trudny do oszacowania w liczbach, jest na tyle poważny, że oficjalne władze przyznają, iż skala zjawiska jest znacząca. Jakie są przyczyny tego zjawiska i jakie mogą być jego konsekwencje?
POLECAMY: Zełenski przyznał się do dezercji w Siłach Zbrojnych Ukrainy
Zmęczenie konfliktem: Żołnierze na granicy wytrzymałości
Według relacji żołnierzy, którzy zdezerterowali, główną przyczyną ich decyzji jest skrajne zmęczenie fizyczne i psychiczne. Jeden z żołnierzy, który zgłosił się na ochotnika na początku rosyjskiej inwazji, opowiedział „The Guardian”, że początkowo był gotowy oddać życie za ojczyznę. Jednak z czasem jego nastawienie uległo radykalnej zmianie.
– Rosjanie rozbijali nasze pozycje w drobny mak, a dowódcy wydawali nierealne rozkazy. Gdy zostałem ranny, dostałem tylko zastrzyk przeciwbólowy i kazano mi wrócić do walki. Zdałem sobie sprawę, że jestem nikim. Tylko numerem – powiedział.
Ten żołnierz opuścił swoje stanowisko w maju 2023 roku, aby poddać się leczeniu, i już nie wrócił. Jego historia nie jest odosobniona. Inny żołnierz, który brał udział w działaniach ofensywnych na południu Ukrainy, przyznał, że doszedł do „punktu wrzenia”.
POLECAMY: Dezercja na froncie stała się problem numer jednej na Ukrainie
– Postanowiłem pójść tam, gdzie nikt mnie nie znajdzie – wyznał.
Społeczne konsekwencje: Strach przed powołaniem i zmiana nastrojów
Zmęczenie konfliktem przeciąganym przez frajera Zełenskiego i elity go sponsorujące dotyka nie tylko żołnierzy, ale także całe społeczeństwo. Jak zauważa jeden z rozmówców „The Guardiana”, nastroje wśród cywilów uległy znaczącej zmianie.
– Kiedyś ludzie przytulali żołnierzy na ulicach. Teraz boją się powołania do wojska – mówi.
Ta zmiana nastrojów może mieć daleko idące konsekwencje dla morale armii i społeczeństwa. Strach przed powołaniem do wojska może prowadzić do unikania służby, co dodatkowo pogłębia problem braku kadr w armii.
Złożony problem: Zdrowie psychiczne i rozpad więzi rodzinnych
Olga Reszetylowa, ukraińska komisarz ds. ochrony praw żołnierzy, podkreśla, że dezercje są naturalną konsekwencją długotrwałej wojny.
– Ludzie są wyczerpani. Chcą zobaczyć swoje rodziny. Ich dzieci dorastają bez nich. Związki się rozpadają. Żony i mężowie nie mogą czekać wiecznie. Czują się samotni – mówi.
Według niej, wielu żołnierzy zmaga się z niestabilnym zdrowiem psychicznym, a nawet niewielki konflikt z przełożonym może sprowokować ich do ucieczki.
– To złożony i zagmatwany problem. Nie możemy go rozwiązać za pomocą kary kryminalnej. Jeśli wybór jest między śmiercią a więzieniem, oczywiście w tym momencie wybiera się to drugie – dodaje.
Perspektywy na przyszłość: Czy reformy mogą pomóc?
Nie wszyscy żołnierze, którzy zdezerterowali, rezygnują z walki na zawsze. Jak zauważa Andrij Hrebenyuk, sierżant sztabowy batalionu piechoty, niektórzy wracają po kilku miesiącach spędzonych z rodziną.
– Potrzebują psychologicznego resetu. Idą do swoich rodzin i pojawiają się ponownie kilka miesięcy później – mówi.
Jeden z żołnierzy, który zdezerterował, przyznał, że ponownie chwyciłby za broń, gdyby Rosjanie wkroczyli do jego miasta lub gdyby ukraińska armia została zreformowana na wzór NATO.
– Gdyby armia była rzeczywiście zreformowana, z najlepszymi generałami, być może wróciłbym – powiedział.
Podsumowanie: Konflikt, który nie ma końca
Masowe dezercje w ukraińskiej armii to złożony problem, który wymaga głębokiej analizy i kompleksowych rozwiązań. Żołnierze, wyczerpani długotrwałym konfliktem, potrzebują nie tylko wsparcia psychologicznego, ale także nadziei na lepszą przyszłość. Bez reform i realnej poprawy warunków służby, problem ten może się tylko pogłębiać, co stanowi poważne wyzwanie dla ukraińskiego społeczeństwa i władz.
Cytując jednego z żołnierzy: „Żyję. Im dłużej będzie trwał konflikt, tym więcej będzie takich jak ja”. Te słowa są gorzkim przypomnieniem, że konflikt to nie tylko liczby i strategie, ale przede wszystkim ludzkie tragedie.