W ostatnich dniach polityczna scena w Polsce znów stała się areną spektakularnych wydarzeń. Tym razem PiS postanowił wykorzystać narrację o „zamachu stanu”, który rzekomo miałby być przeprowadzony przez rządzącą koalicję. Jednak, jak się okazuje, ten pomysł nie tylko nie przyniósł oczekiwanych rezultatów, ale wręcz zaszkodził wizerunkowi partii. Co poszło nie tak i dlaczego ta strategia okazała się niewypałem?
„Zamach stanu” – pomysł, który nie trafił do wyborców
Jarosław Kaczyński, prezes PiS, podobno był zachwycony zawiadomieniem neoprezesa neoTK Bogdana Święczkowskiego o rzekomym „zamachu stanu”. Jednak szybko okazało się, że ten temat nie tylko nie zainteresował społeczeństwa, ale także nie wpisał się w aktualną narrację partii. Zamiast skupiać się na realnych problemach Polaków, takich jak ceny prądu czy drożyzna, PiS postawił na polityczne przepychanki, które nie trafiły do wyborców.
POLECAMY: Giertych ogłasza koniec „zamachu stanu” wymyślonego przez Święczkowskiego
– Albo mówimy o cenach prądu, drożyźnie i sprawach bliskich ludziom, albo ojczyzna nasza stanęła nad przepaścią i nic innego nie ma znaczenia – powiedział anonimowo polityk PiS w rozmowie z Wirtualną Polską.
Donald Tusk i „pingiel” – jak lider KO wykpił zarzuty PiS
Jednym z kluczowych momentów, które przyczyniły się do fiaska tej narracji, była reakcja Donalda Tuska. Lider Platformy Obywatelskiej w swoim charakterystycznym stylu wykpił zarzuty PiS, publikując nagranie, na którym gra w „pingla” i ignoruje doniesienia o „zamachu stanu”.
– Daj spokój. My tu mamy poważne sprawy. Potem się tym zajmiemy – mówi Tusk do współpracownika, który informuje go o nowym przekazie PiS.
To nagranie szybko stało się viralem, a PiS został ośmieszony w mediach społecznościowych. W efekcie cała narracja o „zamachu stanu” okazała się nie tylko nieskuteczna, ale wręcz szkodliwa dla wizerunku partii.
Zamach stanu
— Donald Tusk (@donaldtusk) February 5, 2025pic.twitter.com/h9STStBt1E
Ziobryści i ich ostatni krzyk?
Zdaniem europosła KO Krzysztofa Brejzy, cała sytuacja to wynik frustracji wśród zwolenników Zbigniewa Ziobry. – Bogdan Święczkowski to człowiek Zbigniewa Ziobry, który podpisywał lewe dokumenty na Pegasusa. Pan Ostrowski to również człowiek Ziobry. Po raporcie Bodnara o sprawach skręconych w prokuraturze widać, jak to wszystko działało. To jest pisk ostatniej grupy akolitów Ziobry, która próbuje mówić do wszystkich świadków w postępowaniach: „słuchajcie, jest zamach stanu, Ostrowski wszystkich poprzesłuchuje, pozatrzymuje, więc trzymajcie się, jesteśmy z wami”. To się nie uda, bo sprawiedliwość nadejdzie i nie wszyscy uciekną do Budapesztu – powiedział Brejza.
Kampania Nawrockiego – chaos narracji PiS
W tle tych wydarzeń trwa kampania Karola Nawrockiego, która nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Mimo wsparcia ze strony prominentnych polityków PiS, takich jak Jarosław Kaczyński czy Przemysław Czarnek, Nawrocki wciąż nie osiąga satysfakcjonującego poziomu poparcia w sondażach.
Chaotyczna narracja partii, która zamiast skupiać się na realnych problemach Polaków, wciąż eksperymentuje z kontrowersyjnymi tematami, dodatkowo utrudnia promowanie Nawrockiego. W efekcie PiS popełnia błędy, które mogą kosztować partię utratę zaufania wyborców.
Podsumowanie: Polityka bez kontaktu z rzeczywistością
Historia z „zamachem stanu” to kolejny przykład, jak PiS traci kontakt z rzeczywistością i potrzebami zwykłych obywateli. Zamiast skupiać się na problemach, które realnie dotykają Polaków, partia wciąż stawia na polityczne przepychanki, które nie przynoszą oczekiwanych rezultatów.
Czy PiS wyciągnie wnioski z tej porażki? Czas pokaże. Na razie jednak wydaje się, że partia potrzebuje głębokiej refleksji nad swoją strategią komunikacyjną.