Warszawska Strefa Czystego Transportu (SCT), wprowadzona 1 lipca 2024 roku, miała być krokiem milowym w walce o czystsze powietrze w stolicy. Jednak już po kilku miesiącach jej funkcjonowania eko-aktywiści wyrażają poważne obawy. Ich zdaniem, strefa nie działa tak, jak powinna, a kierowcy wjeżdżający do niej „nieuprawnionymi” pojazdami nie są wystarczająco karani. Czy to oznacza, że SCT pozostaje tylko na papierze?
POLECAMY: Niemcy rezygnują ze „stref czystego transportu”
Strefa Czystego Transportu – co to właściwie jest?
Strefa Czystego Transportu w Warszawie obejmuje obecnie 37 km² i ma na celu ograniczenie emisji spalin poprzez wykluczenie z ruchu pojazdów, które nie spełniają określonych norm ekologicznych. Docelowo do strefy będą mogły wjeżdżać tylko auta z napędem elektrycznym, wodorowym lub gazowym. Jednak na początkowym etapie obowiązywania SCT wprowadzono wiele wyłączeń. Z restrykcji zwolnieni są m.in. mieszkańcy Warszawy płacący tu podatki, seniorzy po 70. roku życia oraz osoby z niepełnosprawnościami.
Według rzecznika Zarządu Dróg Miejskich (ZDM) Jakuba Dybalskiego, w pierwszym etapie strefa może dotknąć około 3% kierowców, których pojazdy są zbyt stare i nie spełniają wymogów emisyjnych. Dla samochodów benzynowych (w tym LPG) obowiązuje norma Euro 2 lub rok produkcji nie wcześniejszy niż 1997. W przypadku diesli norma jest wyższa – Euro 4 lub rok produkcji od 2005.
Kontrole w SCT – czy są wystarczające?
Choć zasady wydają się jasne, problemem okazuje się egzekwowanie przepisów. Straż Miejska, odpowiedzialna za kontrolę pojazdów wjeżdżających do strefy, korzysta z dwóch kamer sczytujących tablice rejestracyjne. Dane są porównywane z Centralną Ewidencją Pojazdów i Kierowców, co teoretycznie pozwala na identyfikację naruszeń.
Jednak eko-aktywiści zwracają uwagę, że system działa zbyt wolno. W ciągu dwóch tygodni stycznia Straż Miejska skontrolowała zaledwie 17 tys. samochodów – to mniej więcej tyle, ile w ciągu trzech godzin przejeżdża Alejami Jerozolimskimi. Co więcej, nie wystawiono ani jednego mandatu. Funkcjonariusze ograniczają się do pouczeń, co wynika z obecnych przepisów – kierowca może czterokrotnie przekroczyć granice strefy, a dopiero za piątym razem grozi mu kara.
Eko-aktywiści domagają się zaostrzenia przepisów
Organizacje ekologiczne, takie jak Clean Cities Campaign, nie pozostają bierne. Ich przedstawiciele spotkali się z wiceprezydentem Warszawy Tomaszem Menciną, domagając się zaostrzenia kontroli w SCT. Proponują m.in. wykorzystanie miejskiego monitoringu, który obejmuje około 200 kamer w samej strefie.
Aktywiści chcą również zmian w prawie, aby kary za naruszenia były nakładane w trybie administracyjnym. Oznaczałoby to, że każdy właściciel pojazdu niespełniającego norm, który wjedzie do strefy więcej niż cztery razy, automatycznie otrzyma mandat.
Co dalej z warszawską SCT?
Zaostrzenie przepisów w Strefie Czystego Transportu planowane jest na 2026 rok. Do tego czasu eko-aktywiści zapowiadają dalszą walkę o bardziej restrykcyjne egzekwowanie zasad. Jednak czy ich postulaty spotkają się z pozytywnym odzewem władz?
Warszawska SCT to niewątpliwie ważny krok w kierunku poprawy jakości powietrza. Jednak bez skutecznych kontroli i konsekwencji dla naruszających przepisy, jej efekty mogą pozostać iluzoryczne. Czy uda się „przykręcić śrubę” kierowcom? Czas pokaże.