Amerykańskie plany dotyczące Grenlandii wzbudzają coraz większe kontrowersje na arenie międzynarodowej. Wiceprezydent USA J.D. Vance w ostatnich dniach jasno dał do zrozumienia, że Stany Zjednoczone nie zamierzają rezygnować ze swoich ambicji wobec tej duńskiej wyspy. Jego słowa wywołały burzę w mediach, zarówno w Polsce, jak i za oceanem. Czy USA rzeczywiście są gotowe na konflikt z sojusznikami z NATO?
POLECAMY: Trump: Aneksja Grenlandii do USA musi nastąpić
„Nie obchodzi nas krzyk Europejczyków” – Vance o Grenlandii
Donald Trump od początku swojej drugiej kadencji podkreślał, że Stany Zjednoczone są zainteresowane przejęciem Grenlandii. Wiceprezydent J.D. Vance w swoim ostatnim wystąpieniu potwierdził, że administracja amerykańska nie zamierza rezygnować z tych planów. – Jeśli oznacza to, że musimy bardziej terytorialnie zainteresować się Grenlandią, to właśnie zamierza zrobić prezydent Trump, ponieważ nie obchodzi go to, co krzyczą na nas Europejczycy. Obchodzi go stawianie interesów amerykańskich obywateli na pierwszym miejscu – powiedział Vance.
Te słowa wywołały falę krytyki zarówno wśród ekspertów, jak i dziennikarzy. Michael McFaul, były ambasador USA w Rosji, skomentował: – Trump i Vance nigdy nie wyjaśnili, jakie korzyści dla bezpieczeństwa narodowego USA przyniosłoby wtargnięcie na Grenlandię. Ani razu. Możemy kupować ich minerały bez wtargnięcia. Możemy otwierać nowe bazy bez wtargnięcia. A nawet kupno Grenlandii byłoby gigantyczną stratą pieniędzy. Dania wykonuje swoją pracę, dostarczając Ukrainie na mieszkańca znacznie więcej niż my.
Trump and Vance have never explained what US national security would be advanced by invading Greenland. Not once. We can buy their minerals without invading. We can open new bases without invading. And even buying Greenland would be a giant waste of money. And Denmark is doing… https://t.co/R6ZNT4QHjQ
— Michael McFaul (@McFaul) March 23, 2025
Krytyka ze strony mediów i ekspertów
Słowa Vance’a spotkały się z ostrą reakcją ze strony dziennikarzy i komentatorów. John Harwood, dziennikarz związany w przeszłości z CNN, nie pozostawił suchej nitki na amerykańskim wiceprezydencie: – Tak, ty i Trump jesteście wystarczająco odważni, aby skrzywdzić naszych sojuszników i poddać się naszym wrogom. Gratulacje, fałszywy twardzielu, antyamerykański dziwaku.
Polscy dziennikarze również nie pozostali obojętni na te doniesienia. Dawid Kamizela, komentując sytuację, zadał retoryczne pytanie: – Skoro najwyższe władze USA deklarują, że zrobią „co chcą” z fragmentem terytorium sojusznika z NATO, to na jakiej podstawie jakikolwiek sojusznik (były sojusznik?) USA ma wierzyć, że w razie zagrożenia przyjdą mu z pomocą?
Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej” zwrócił uwagę na niepokojące podobieństwa między retoryką amerykańską a rosyjską: – Jeśli trzeba będzie zająć terytorium (sąsiada), to zrobimy to dla swojego bezpieczeństwa, nie będziemy słuchać krzyków Europy… Nie, to nie słowa rzecznika Kremla. To słowa wiceprezydenta USA o możliwym zajęciu Grenlandii. Czym się teraz różni Trump od Putina?
Czy Grenlandia to nowy punkt zapalny w relacjach USA-Europa?
Plany USA dotyczące Grenlandii budzą wątpliwości nie tylko ze względu na ich realność, ale także na konsekwencje dla relacji transatlantyckich. W sieci pojawiły się setki komentarzy, które podkreślają, że takie działania mogą osłabić zaufanie sojuszników do Stanów Zjednoczonych. Czy USA są gotowe na ryzyko pogorszenia stosunków z Europą w imię własnych interesów?
Wiceprezydent Vance nie pozostawia złudzeń – dla administracji Trumpa priorytetem są interesy amerykańskich obywateli, nawet jeśli oznacza to konflikt z sojusznikami. Jednak czy takie podejście nie przyniesie więcej strat niż korzyści?