Unia Europejska planowała wprowadzenie surowszych przepisów dotyczących samochodów, a mianowicie rozporządzenia Euro 7, które miało regulować poziom zanieczyszczeń i emisji związanych z użytkowaniem pojazdów. Ostateczna wersja tych przepisów będzie jednak znacznie łagodniejsza niż pierwotnie zakładano. Chociaż producenci samochodów na pewno ucieszą się z tej decyzji, to eksperci ostrzegają, że zapłacimy za nią zdrowiem i olbrzymimi wydatkami z budżetu.
Rozporządzenie Euro 7 miało wprowadzić nowe, bardziej rygorystyczne normy dotyczące emisji z silników spalinowych oraz metody testowania, które miały pomóc w określeniu, ile zanieczyszczeń emituje dany pojazd.
Pierwotny projekt Euro 7 został zaproponowany przez Komisję Europejską w 2022 roku, jednak wydaje się, że ostateczne normy będą znacznie mniej restrykcyjne niż pierwotny plan.
Według doniesień „The Guardian”, Unia Europejska jest skłonna złagodzić te przełomowe przepisy dotyczące emisji z pojazdów, co jest wynikiem intensywnego lobbingu ze strony przemysłu motoryzacyjnego. Niestety, eksperci alarmują, że ta decyzja może przynieść szacunkowe koszty zdrowotne i środowiskowe w wysokości 100 miliardów euro.
Branża samochodowa argumentowała, że surowsze przepisy mogą prowadzić do wzrostu cen pojazdów. Jednak eksperci podkreślają, że uniknięcie tych podwyżek cen może ostatecznie oznaczać znaczne koszty dla zdrowia publicznego oraz budżetu państwa. Warto dowiedzieć się więcej o tych nowych przepisach, jakie mogą mieć koszty złagodzenia regulacji oraz jakie działania lobbyingu zostały podjęte w tej sprawie.
Nowa norma Euro 7 – co mówią przepisy
W roku 2022, Komisja Europejska przedstawiła propozycje nowych norm regulujących emisje zanieczyszczeń wywoływane przez użytkowanie samochodów, które miały zastąpić obowiązujące do tej pory przepisy. W tym kontekście KE zakładała kilka istotnych zmian, w tym:
- Wprowadzenie przepisów dotyczących emisji związanych ze ścieraniem się opon i hamulców, co miało na celu ograniczenie emisji mikrocząstek oraz innych substancji szkodliwych dla środowiska i zdrowia ludzi.
- Wprowadzenie surowszych norm dotyczących trwałości baterii w samochodach elektrycznych, co miałoby na celu poprawę efektywności i wydajności tych pojazdów oraz zmniejszenie wpływu na środowisko poprzez redukcję odpadów baterii.
- Zaostrzenie wymagań dotyczących kontroli emisji z silników spalinowych, co miałoby na celu zmniejszenie ilości emitowanych gazów cieplarnianych oraz innych substancji zanieczyszczających powietrze.
Jeśli chodzi o emisje, efektem przepisów miało być znaczące zmniejszenie emisji tlenków azotu. Emisje z aut osobowych i samochodów dostawczych miały być mniejsze o 35 proc. w porównaniu do sytuacji, gdyby w mocy pozostały przepisy z regulacji Euro 6. Emisje z transportu autobusowego i ciężarowego miały spaść o 56 procent.
Koszty dla branży to koszty dla klientów. O tyle miały zdrożeć auta
Przy wprowadzeniu nowych przepisów, Komisja Europejska zakładała, że będą one wiązały się z zwiększeniem kosztów produkcji samochodów sprzedawanych w Unii Europejskiej. Szacowano, że branża motoryzacyjna będzie musiała ponieść wydatki w wysokości około 30 miliardów euro, aby dostosować się do surowszych norm emisji.
Producenci samochodów twierdzili, że koszty te ostatecznie spadną na nabywców pojazdów, ponieważ branża podniesie ceny swoich produktów. W 2022 roku Komisja Europejska przewidywała, że ceny samochodów wzrosną o około 90-150 euro, w zależności od modelu pojazdu. Autokary i ciężarówki mieliby zdrożeć o około 2,6 tysiąca euro za jednostkę. Przeliczając na walutę krajową, oznaczałoby to wzrost cen o około 400-670 złotych w przypadku samochodów osobowych i dostawczych, oraz o około 11,6 tysiąca złotych w przypadku autokarów i tirów.
Według organizacji Transport & Environment, wprowadzenie jeszcze bardziej restrykcyjnych norm w 2023 roku może skutkować nieco wyższymi kosztami. Eksperci tej organizacji szacują, że ceny samochodów osobowych mogą wzrosnąć o około 200 euro, co przekłada się na niecałe 900 złotych za każdy pojazd.
Rozwodnione przepisy. Nad czym zastanawia się UE
Jednak na podstawie dotychczasowego przebiegu prac nad reformą przepisów wydaje się, że nowe normy będą mniej rygorystyczne, a branża motoryzacyjna poniesie niższe koszty dostosowania się do nich. Rada Unii Europejskiej, organ, w którym przedstawiciele rządów wszystkich krajów członkowskich ustalają swoje stanowisko, podjęła już analizę propozycji Komisji Europejskiej. Rada wyraziła chęć zachowania obecnych limitów emisji dla samochodów osobowych. Jednym z krajów opowiadających się za złagodzeniem proponowanych przepisów było Polska.
W bieżącym tygodniu, w dniach 8-9 listopada, sprawą rozporządzenia Euro 7 zajmuje się Parlament Europejski. Parlamentarna komisja ds. środowiska (ENVI) zazwyczaj zaleca utrzymanie ogólnych norm emisji proponowanych przez Komisję Europejską. Jednakże proponuje wprowadzenie dodatkowych wyjątków dla samochodów dostawczych, co oznacza różnicowanie limitów emisji dla tej kategorii pojazdów. Ponadto, ENVI sugeruje pewne zmiany w procedurach testowania emisji pojazdów, w celu dokładniejszego pomiaru emisji i substancji szkodliwych emitowanych przez dany model.
Propozycje ENVI wydają się łagodniejsze od stanowiska Komisji Europejskiej, co komentują dziennikarze portalu „Politico”. Niemniej jednak Alexandr Vondra, europarlamentarzysta pełniący funkcję sprawozdawcy w ENVI, uważa, że propozycje jego komisji stanowią potrzebny kompromis.
W jego opinii, udało się osiągnąć równowagę między celami środowiskowymi a interesami producentów samochodów. Przeprowadzenie polityki ochrony środowiska, która zaszkodziłaby zarówno europejskiemu przemysłowi, jak i jego obywatelom, nie przyniosłoby zamierzonych efektów. Dzięki kompromisowi, który proponuje ENVI, można służyć interesom wszystkich zaangażowanych stron i uniknąć ekstremalnych stanowisk.
Zaoszczędzimy na autach, wydamy na szpitale
To, co Europejczycy zaoszczędzą na zakupie nowych samochodów, mogą jednak w przyszłości wydać na opiekę zdrowotną i to w znacznie większym zakresie. Tak wynika z analizy przeprowadzonej przez grupę badaczy i ekspertów motoryzacyjnych znaną jako Clove, która specjalizuje się w doradztwie dla Komisji Europejskiej. Raport Clove dotyczący rozporządzenia Euro 7 został udostępniony wyłącznie dziennikom „The Guardian” i „VoxEurop”. Według opisu zamieszczonego w „The Guardian” w dniu wtorkowym, Clove zalecał Komisji Europejskiej zaostrzenie obowiązujących norm emisji i podkreślał istotne koszty związane z łagodzeniem proponowanych przepisów.
Wprowadzenie bardziej restrykcyjnych przepisów Euro 7 miało potencjalnie przynieść Unii Europejskiej oszczędności na poziomie 182 miliardów euro. Te środki mogłyby zostać wykorzystane na przykład do finansowania leczenia pacjentów, których zdrowie ucierpiało w wyniku narażenia na szkodliwe substancje, takie jak dwutlenek azotu. Ten toksyczny gaz jest głównym zanieczyszczeniem emitowanym przez silniki spalinowe, zwłaszcza te napędzane olejem napędowym. „The Guardian” podaje, że dwutlenek azotu był odpowiedzialny za aż 49 000 przedwczesnych zgonów w Unii Europejskiej i 5750 w Wielkiej Brytanii w ciągu jednego roku.
Lobby bardziej przekonujące od arytmetyki
Dlaczego więc branża motoryzacyjna opowiada się za łagodzeniem przepisów, skoro z długofalowej perspektywy zaostrzenie norm wydaje się bardziej korzystne z ekonomicznego punktu widzenia? To pytanie stawiane jest przez dziennikarzy „The Guardian” i „VoxEurop”, którzy sugerują, że wpłynął na to nacisk ze strony samej branży motoryzacyjnej.
Według ustaleń tych mediów, Komisja Europejska była już pod silną presją ze strony Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów (ACEA). Przykładowo, 1 czerwca 2022 roku doszło do spotkania między przedstawicielem europejskiego komisarza ds. jednolitego rynku, Thierrym Bretonem, a ówczesnym prezesem ACEA. Podczas tego spotkania producenci samochodów argumentowali przeciwko rygorystycznym limitom emisji dwutlenku azotu i opowiadali się za zachowaniem mniej rygorystycznych testów.
Z dokumentacji wynika, że przedstawiciel Komisji zapewnił lobbystę, że komisja „ustali ambitne, ale wykonalne wymagania”. W propozycji przedstawionej przez Komisję w listopadzie 2022 roku w dużej mierze uwzględniono dopuszczalne wartości emisji sugerowane przez branżę, pomimo zaleceń ekspertów z Clove oraz pomimo wydania przez UE 80 milionów euro na projekty badawcze, które wykazały, że możliwe są niedrogie modernizacje w celu ograniczenia emisji przy wykorzystaniu obecnych technologii.
Tymczasem propozycje Rady Unii Europejskiej i komisji ENVI rozmywają jeszcze bardziej postulaty Komisji, jak wskazują dziennikarze.
Co dalej z rozporządzeniem Euro 7
Debata dotycząca stanowiska Parlamentu Europejskiego w sprawie Euro 7 jest zaplanowana na środę 8 listopada, a głosowanie nad rozporządzeniem ma się odbyć 9 listopada. Następnie rozwiązania te będą przedmiotem tzw. trilogu, co oznacza wspólne negocjacje między Komisją Europejską, Parlamentem Europejskim i Radą Unii Europejskiej. Eksperci z organizacji Transport & Environment uważają, że będzie to ostatnia szansa na zwiększenie ambicji zarówno w zakresie Euro 7, jak i zdrowia publicznego w Europie. Warto więc obserwować rozwój tej debaty i jej wpływ na przyszłość regulacji dotyczących emisji z pojazdów.