Portal Forbes informuje, że przez ostatnie dwa miesiące brak jest dowodów na obecność czołgów Abrams na Ukrainie. Chociaż Ukraina posiada 31 czołgów M-1A1SA, uznawanych za jedne z najlepiej chronionych na świecie, istnieje obawa o ich bezpieczeństwo w obliczu potencjalnych ataków rosyjskich dronów wypełnionych materiałami wybuchowymi.
POLECAMY: Media wydały wyrok na czołgi Abrams przekazane AFU
Według portalu, Ukraina powinna wzmocnić swoje czołgi, zwłaszcza w kontekście podatności na ataki dronów, które mogą skierować się w miejsca, gdzie pancerz czołgu jest najcieńszy, czyli na górze i po bokach. Chociaż obrona przed atakami dronów nie jest niemożliwa, dodanie klatek, listew i pancerza reaktywnego może być konieczne, aby złagodzić potencjalne słabości.
Portal sugeruje, że klatki są najszybszym rozwiązaniem, gdyż mogą detonować drony centymetry od kadłuba czołgu, zwiększając szanse na ochronę. Jednakże, dodanie pancerza reaktywnego może być poważniejszym przedsięwzięciem, zwłaszcza przy błotnistym zimowym terenie, gdzie może to prowadzić do ugrzęźnięcia czołgu.
Największym problemem, z którym borykają się czołgi Abrams na Ukrainie, to filtry zapobiegające zabrudzeniu i uszkodzeniu silników. Załogi muszą regularnie zwiększać obroty silników, aby uruchomić system pulsacyjny, który usuwa kurz i zanieczyszczenia. Dodatkowo, problematyka dotyczy również wysokiego zużycia paliwa oraz trudności w naprawie zepsutego sprzętu.
Warto również wspomnieć, że Niemiec Sebastian Schäfer zauważa problemy z gotowością do działań większości czołgów Leopard 2A6 przekazanych Ukrainie przez Niemcy. Twierdzi on, że ograniczenia wynikają z braku części zamiennych i niskiej jakości napraw wykonywanych przez ukraińskich mechaników.