Kolejnym obszarem napięć między prezydentem a rządem staje się Rada Dialogu Społecznego (RDS) – platforma do konsultacji między rządem, pracodawcami i związkami zawodowymi. Prezydent nie mianował nowych ministrów do RDS, co skutkuje tym, że projekty ustaw, takie jak te dotyczące wakacji składkowych, nie są przedyskutowywane wspólnie z przedstawicielami związków i pracodawców. Udoskonalenie procesu konsultacji społecznych jest istotnym elementem, od którego zależy realizacja środków z KPO.
POLECAMY: Duda ponownie działa na szkodę państwa polskiego. Czas postawić go przed Trybunał Stanu
Rząd liczy na to, że prezydent Andrzej Duda zatwierdzi powołanie przedstawicieli rządu do RDS, co umożliwi jej rozpoczęcie działalności. Z kolei prezydent oczekuje, że ministrowie stawią się na zaproszenie do pałacu i uznaje, że dopóki tego nie zrobią, RDS nie może rozpocząć swojej pracy. W efekcie instytucja, mająca służyć konsultacjom w kwestiach decyzji gospodarczych, zmian w prawie, w tym dotyczących płac i zatrudnienia, obecnie staje się zakładnikiem trwającego sporu politycznego. Sytuacja ta jest niepomyślna, ponieważ rząd już przedstawia projekty, które powinny być omówione w RDS z udziałem związków i pracodawców. W najbliższych miesiącach w Radzie mają również ruszyć istotne negocjacje dotyczące podwyżek płacy minimalnej, wzrostu wynagrodzeń w sektorze publicznym oraz waloryzacji rent i emerytur. Wzmacnianie konsultacji społecznych stanowi również jeden z kluczowych kroków, które trzeba podjąć, aby Polska mogła otrzymać środki z KPO.
POLECAMY: Duda igra z ogniem! W Pałacu Prezydenckim wręczono nominację kolejnej grupie neosędziów
— Mamy nadzieję, że ten spór szybko się skończy, członkowie rządu zostaną powołani do RDS i będzie można prowadzić konsultacje — wskazują wspólnie przedstawiciele związków zawodowych i organizacji pracodawców reprezentowanych w RDS.
POLECAMY: Skiba kpi z Dudy. Wskazała, w czym Polacy powinni mu pomóc
Duda wykorzystuje swoje kompetencje
5 stycznia 2024 r. premier Donald Tusk nominował ministrów do reprezentowania strony rządowej w pracach Rady Dialogu Społecznego (RDS). Jednocześnie zaapelował do prezydenta Andrzeja Dudy o szybkie powołanie tych ministrów do składu RDS. Prezydent nie wykazywał zbytniego pośpiechu i ustalił ceremonię powołania na 25 stycznia. W ostateczności ministrowie nie pojawią się na tej uroczystości (wcześniej poinformowali o tym kancelarię prezydenta). Oficjalnym powodem było toczące się wówczas posiedzenie Sejmu, a nieoficjalnie wspomniano także o braku ochoty uczestnictwa w ceremonii w pałacu prezydenckim, gdzie dzień wcześniej prezydent spotkał się z ułaskawionymi Mariuszem Kamińskim i Maciejem Wąsikiem.
Kancelaria Prezydenta uznała, że niestawienie się na uroczystości oznacza, że „nieobecność przedstawicieli rządu Donalda Tuska uniemożliwia podjęcie prac przez Radę” – poinformowano o tym we wpisie na portalu X.
W reakcji na to, Kancelaria Premiera opublikowała oświadczenie, w którym wyraziła oczekiwanie, że Prezydent Andrzej Duda natychmiast podpisze akty powołania, sugerując, że nie będzie towarzyszyć temu żadna ceremonia w pałacu prezydenckim.
— To nie jest spór prawny tylko kłótnia dwóch stron o to czy i kto ma się z kimś spotkać, kto pierwszy do kogo przyjdzie itp. Z perspektywy państwa to niepoważne zachowanie, poniżej godności sprawowanych urzędów — stwierdził w rozmowie z Business Insider konstytucjonalista, który zaznaczył, że nie chce wypowiadać się oficjalnie o skutkach takich przepychanek.
Ryzyko konfliktu z prawem
Jednak łatwo zauważyć, że w omawianej sytuacji większe ryzyko ponosi prezydent. Twierdzenie, że nieobecność przedstawicieli rządu na planowanej uroczystości uniemożliwia pracę Rady, nie znajduje potwierdzenia. Faktem jest, że do tej pory nie zostali powołani przedstawiciele rządu, a to powinien uczynić prezydent, zgodnie z przepisami ustawy o Radzie Dialogu Społecznego. Przepisy jednoznacznie określają, że prezydent powołuje i odwołuje przedstawicieli strony rządowej w RDS na wniosek premiera.
Oczywiście prezydent może podkreślać, że zorganizował uroczystość w pałacu, ale przedstawiciele rządu się nie pojawią, więc brak powołań nie jest jego winą. Jednakże przepisy nie wymagają „uroczystości” powołania, a wcześniej zdarzało się, że Andrzej Duda powoływał członków Rady (którzy otrzymywali akty na piśmie), a dopiero później organizowano uroczyste wręczenie powołań w pałacu.
— Nie zgadzamy się ze stwierdzeniem, że nieobecność na uroczystości odebrania powołania oznacza niemożność podjęcia prac przez RDS. Argumentacja Kancelarii Prezydenta w tej sprawie jest dla nas niezrozumiała. Zdajemy sobie sprawę z niełatwej sytuacji politycznej, ale takie „przeciąganie liny” nikomu nie służy — wskazała Piotr Ostrowski, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
W rzeczywistości partnerzy społeczni zaznaczają, że w przypadku trwającego długo paraliżu Rady (spowodowanego brakiem powołania przedstawicieli rządu) konieczne może być przeprowadzenie dialogu w formie mniej formalnej, poza strukturami RDS. Niemniej jednak starają się unikać takiego scenariusza, ze względu na obawę przed dalszym zepchnięciem Rady na margines, co już wcześniej było związane z wieloma kryzysami.
— Z informacji przedstawionych przez rząd wynika, że minęło już trzy tygodnie od momentu skierowania pisma od premiera z wnioskami o powołanie konkretnych przedstawicieli do RDS. To niepokojące, że do tej pory nie zostali powołani — podkreśla Piotr Ostrowski.
Sytuacja wbrew pozorom korzystna dla rządu. Doradcy Dudy znów zrobi z niego durnia
W praktyce, w pewnym sensie, obecna sytuacja może być korzystna dla rządu. Jego przedstawiciele nie są powołani do Rady, co oznacza, że nie są zobowiązani uczestniczyć w posiedzeniach RDS i przeprowadzać trudnych rozmów z przedstawicielami pracodawców i związkowców. Istnieje wiele kwestii do omówienia. Przedstawiciele związków zawodowych z pewnością chcieliby uzyskać szczegóły dotyczące planowanych podwyżek dla nauczycieli (które nie są w pełni zgodne z oczekiwaniami związków zawodowych), natomiast przedsiębiorcy mogliby zapytać o zasady dotyczące wakacji składkowych, odbiegające od tych przedstawianych w kampanii wyborczej. Konsultacje w Radzie obejmowałyby także inne istotne rozwiązania zapowiadane przez nowy rząd, takie jak dwukrotna waloryzacja emerytur czy zwolnienie pracodawców z obowiązku wypłacania wynagrodzenia chorobowego (gdzie od pierwszego dnia absencji przysługiwałby zasiłek chorobowy z ZUS). Głównym efektem obecnej blokady Rady jest brak oficjalnych spotkań z przedstawicielami pracodawców i związków zawodowych, podczas których rząd musiałby uzasadniać swoje propozycje i wysłuchiwać uwag partnerów społecznych.
— Liczymy na to, że członkowie rządu zostaną powołani do RDS. Rada nie powinna być miejscem gry politycznej. Chcemy rozmawiać o sprawach ważnych dla pracodawców i pracowników na forum, które jest do tego przeznaczone. A jest już o czym rozmawiać, bo rząd już przedstawia pierwsze projekty dotyczące spraw gospodarczo-społecznych, np. projekt w sprawie wakacji składkowych. My jesteśmy gotowi do prac w RDS — wskazała w rozmowie z Business Insider Wioletta Żukowska-Czaplicka, ekspert ds. społeczno-gospodarczych Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Negatywne konsekwencje fochów Dudy
Jeśli paraliż Rady będzie trwał dłużej, negatywne konsekwencje mogą być bardziej dotkliwe. Rząd corocznie do 10 maja przekazuje do RDS prognozę kluczowych wskaźników makroekonomicznych, stanowiących podstawę do prac nad projektem ustawy budżetowej na kolejny rok. W praktyce od tego momentu rozpoczynają się negocjacje dotyczące wzrostu płacy minimalnej, podwyżek w sektorze publicznym oraz waloryzacji rent i emerytur. Choć trudno sobie wyobrazić, że spór dotyczący powołań w RDS potrwa do tego czasu, z pewnością nie ułatwia on komunikacji między rządem a partnerami społecznymi.
Należy również pamiętać o znaczeniu Krajowego Planu Odbudowy. Aby otrzymać środki z Brukseli, konieczne jest spełnienie określonych warunków, w tym wdrożenie kluczowych działań, z których część dotyczy konsultacji społecznych. Wymagania te obejmują m.in. konieczność dołączenia do niektórych projektów poselskich ocen skutków regulacji, co ułatwia proces konsultacji. Dodatkowo zakładają, że partnerzy społeczni powinni być zaangażowani w monitorowanie realizacji KPO. Wydłużający się paraliż Rady z pewnością nie sprzyja rozbudowaniu dialogu z przedstawicielami pracodawców i związkowców.