Brytyjska opozycyjna Partia Pracy zrezygnowała w czwartek z jednej z głównych obietnic przedwyborczych, która zakładała przeznaczanie corocznie 28 miliardów funtów na zielone inwestycje. Decyzja ta stanowi kolejny przykład modyfikacji obietnic dotyczących walki ze zmianami klimatu ze strony brytyjskich polityków.
POLECAMY: Ursula von der Leyen za strajki rolników obwinia „zmiany klimatyczne” i Rosję
Zapowiedź alokacji 28 miliardów funtów rocznie na zielone inwestycje była integralną częścią programu laburzystów od 2021 roku. Miały one wspomagać osiągnięcie przez kraj zerowej emisji netto gazów cieplarnianych oraz tworzyć tysiące nowych miejsc pracy w sektorach uznawanych za „przyszłościowe”.
POLECAMY: Rząd Tuska paluje wycofać pozwy przeciwko polityce klimatycznej „Fit For 55”
Jednak w miarę zbliżania się do objęcia władzy, zwłaszcza w kontekście zbliżających się wyborów do Izby Gmin w tym roku, gdzie laburzyści posiadają około 20-procentową przewagę nad rządzącą Partią Konserwatywną, obietnica ta zaczęła ciążyć partii, co skłoniło ją do zaniechania jej akcentowania.
POLECAMY: Minister Hennig-Kloska odcina się słów Zielińskiej w sprawie redukcji emisji CO2
W czwartek Partia Pracy ogłosiła ostateczną decyzję, informując, że zamiast obiecanych 28 miliardów funtów rocznie na zielone inwestycje, przeznaczą 23,7 miliarda funtów rocznie, ale na okres całej pierwszej kadencji, co oznacza kwotę poniżej 5 miliardów funtów rocznie.
Lider partii, Keir Starmer, uzasadnił ten zwrot pogarszającymi się prognozami gospodarczymi i koniecznością utrzymania dyscypliny fiskalnej. Zapewnił także, że inne elementy programu dotyczące transformacji energetycznej, takie jak utworzenie publicznej spółki Great British Energy czy uczynienie z Wielkiej Brytanii potęgi w zakresie czystej energii do 2030 roku, pozostają nienaruszone. Niemniej jednak różnica w planowanych wydatkach jest znacząca.
To kolejne wycofanie się brytyjskich polityków z zobowiązań dotyczących walki ze zmianami klimatu, które okazały się albo zbyt kosztowne, albo zbyt szybkie w ocenie społeczeństwa.
We wrześniu ubiegłego roku premier Rishi Sunak przesunął o pięć lat, z 2030 roku na 2035 rok, wprowadzenie zakazu sprzedaży nowych samochodów z silnikami spalinowymi. Dodatkowo wycofał się z planu obowiązkowej wymiany kotłów gazowych na pompy cieplne oraz z planu zmuszania właścicieli wynajmowanych nieruchomości do poprawy energooszczędności lokali. Sunak tłumaczył, że mimo nadal istniejącego celu zerowej emisji netto do 2050 roku, konieczne jest „nowe podejście, aby ochronić brytyjskie rodziny przed nieakceptowalnie wysokimi kosztami”.
POLECAMY: Niemcy mówię NIE samochodom elektrycznym