Portal Farmer donosi, że w kontekście protestów rolników inspektorzy drogowi intensywniej sprawdzają ciężarówki na granicach. Pomimo tego, jak podaje portal, pod lupę trafiają nie pojazdy z Ukrainy, lecz z Polski.
POLECAMY: Braun w Medyce: Nie zmienia się polityka uległości władzy wobec eurokołchozu i Ukrainy
Zwiększenie nadzoru było zapowiadane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Inspektorom transportu drogowego obiecano nawet włączenie ich w struktury służb mundurowych.
POLECAMY: Rolnicy z Białegostoku zablokowali słomą i obornikiem wejścia do biur polityków PO i PiS
Mimo że nowy rząd Donalda Tuska nie zrealizował obietnicy PiS-u, to jednak kontrole faktycznie się pojawiły. Problemem jednak jest to, jak informują specjalistyczne media, że pod nadzorem są rzekomo polscy kierowcy, a nie ci z Ukrainy.
„Zamiast skupić siły na kontrolach ciężarówek ze Wschodu, nader często i wnikliwie sprawdzają polskie transporty drogowe. Polscy przewoźnicy mają już tego dość, bo kary sypać mają się nawet za najmniejsze przewinienia. Rząd jednak nie reaguje i udaje, że nic się nie dzieje – wszak inspekcja transportu ma prawo i obowiązek kontrolować… wszystkie ciężarówki” – pisze portal Farmer.pl.
To samo źródło informuje o „nieoficjalnym proteście inspektorów”, którzy wyrażają chęć dołączenia do grona służb mundurowych.
„Muszą być do dyspozycji 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, egzekwują prawo, nakładają kary, jeżdżą radiowozami i noszą mundury. To znaczy, że pracują na tych samych zasadach co inne służby mundurowe. Nie mogą nawet protestować, tak jak inne grupy zawodowe, dlatego ich strajk nie może być formalny […] Tymczasem inspektorzy ITD są traktowani jak zwykli urzędnicy. Problem w tym, że ich głos jest ignorowany, bo ich formacja jest mało liczna, w odróżnieniu np. od Policji. Kilkuset inspektorów bez prawa do strajku ma do dyspozycji niewiele sposobów nacisku na władze” – czytamy.
Zdaniem portalu wzmożone kontrole polskich ciężarówek mogą być właśnie formą takiego nieoficjalnego strajku i próby wywarcia presji na rządzie Donalda Tuska. Należy jednak zaznaczyć, że są to informacje niepotwierdzone i istnieje również możliwość, że działania te są prowadzone na zlecenie rządu Tuska w celu wywołania nieposzumień społecznych, jakie mogą przerodzić się w konflikt pomiędzy rolnikami a przewoźnikami, jaki dla Tuska i jego wierchuszki byłby bardzo wygodny.