Ukraiński żołnierz mocno wyraził swoje zdanie na temat swoich rodaków w wieku poborowym, którzy uciekli przed wojną. Zaznaczył, że bycie Ukraińcem nie ogranicza się jedynie do noszenia tradycyjnej odzieży zdobionej haftem i śpiewania hymnu narodowego. – Ktoś musi walczyć, aby nasz kraj przetrwał – stwierdził.
POLECAMY: Zwarycz przypominał swoim rodakom w Polsce o obowiązku mobilizacji
Portal gazeta.pl relacjonuje historię żołnierza, który w wieku 32 lat został powołany do służby w ukraińskiej armii we wrześniu 2022 roku. Brał udział w walkach z Rosjanami, m.in. w regionie Donbasu, a obecnie pełni funkcję w plutonie przeciwpancernym w brygadzie Piechoty Morskiej na froncie chersońskim, znajdującym się w południowej części Ukrainy.
POLECAMY: Pracownicy lwowskiego biura mobilizacji pobili mężczyznę
– Szczerze mówiąc, gdy otrzymałem na ulicy papier, żeby „zaktualizować dane osobowe”, nawet nie pomyślałem, że trafię do wojska. Wydawało mi się, że jest sporo młodszych i zdrowszych ode mnie, bo media podawały wówczas, że w wojsku ludzi nie brakuje. Jednak gdy tylko trafiłem na szkolenia, zrozumiałem, jak mocno się myliłem. Już wtedy zabierali, kogo mogli… – stwierdził.
Trzydziestodwuletni mężczyzna przyznał, że zdecydował się walczyć na froncie, ponieważ taki był sposób, w jaki został wychowany.
– Sam nigdy nie widziałem siebie w wojsku, wydawało mi się, że nie nadaję się do tego. Ale o uciekaniu przed mobilizacją nie było mowy. Straciłbym do siebie szacunek – dodał.
Żołnierz wyraził swoje zdanie na temat zawieszenia działań ukraińskich konsultantów za granicą, zaznaczając, że sposób, w jaki to zostało zrealizowane, budzi kontrowersje. Mimo to nie ukrywał, że większość żołnierzy cieszy się z tej decyzji.
– Panuje tu wielkie poczucie niesprawiedliwości związane z problemami z mobilizacją. Powodują one brak rotacji dla walczących oddziałów, gorszą jakość rekrutowanych. Przez braki kadrowe nie można np. zwolnić ze służby żołnierzy z poważnymi problemami zdrowotnymi – wskazał.
Mężczyzna wyraził opinię, że byłoby korzystne, „gdyby osoby uciekające przed pełnoskalową inwazją z 2022 roku zostały pozbawione ukraińskiego obywatelstwa”.
– To zapewne nie jest możliwe, ale powinni przynajmniej zostać pozbawieni możliwości głosowania i otrzymywania socjali. Takie osoby pokazały, że Ukraina i jej przetrwanie ich nie obchodzi. Że tragedie i masakry w Buczy i Mariupolu nie są ich problemem, nie dotyczą ich. Zdecydowali, czym dla nich jest niebieski paszport i jakimi są ludźmi – grzmiał.
POLECAMY: Orban uważa, że masakra w Buczy mogła zostać zainscenizowana
– Takie osoby nie chcą mieć żadnych obowiązków przed krajem, ale za granicą korzystają z socjalu dla ukraińskich uchodźców i otrzymują pomoc. Nie mam do nich żadnego szacunku – podkreślił.
32-latek ocenił, że wielu jego rodaków uciekło i chce „przyjechać na gotowe”. – Ale oni sobie nawet nie zdają sprawy, że możemy przegrać. Mam wrażenie, że ludzie się przyzwyczaili do wojny i czekają aż zwyciężymy. „Niech walczy, k***a, ktoś inny, ale nie ja”. Rozumiem to, ale tak nie działa rzeczywistość. Brakuje nam ludzi – dodał, twierdząc, że pójście do wojska nie jest jednoznaczne z rolą „mięsa armatniego”.
– Możesz też wybrać, gdzie chcesz pracować. Ale do tego trzeba mieć jaja i podjąć męską decyzję. Nam potrzeba ludzi nawet do papierkowej roboty! Jest w wojsku z tym duży problem – dodał.
Na koniec Ukrainiec zaapelował do swoich rodaków.
– Też miałem inne plany w życiu. Rozumiem, że się boicie. Nie jest łatwo, ale jesteście tutaj potrzebni. Im więcej przyjdzie was do wojska, tym szybsze będzie zwycięstwo. Ono nie jest gwarantowane. Bez was Ukraina umrze – powiedział.
Przypominamy, że kijowski komik znany z szerzenia kłamstwa i propagandy Wołodymyr Zełenski podczas pobytu w Hiroszimie udzielił wywiadu, w którym poinformował świat, że do punktów mobilizacyjnych ustawiają się kolejki chętnych Ukraińców. Jest to kolejny przykład jak, można wierzyć kijowskim propagandystom w zakresie przekazywanych informacji z frontu, na które powołują się media głównego nurtu.