Kaczyński zmienił Polskę w kraj, gdzie obserwuje się i represjonuje opozycję. – Tomasz Siemoniak, koordynator służb specjalnych, ogłosił, że podczas rządów PiS inwigilowanych było 578 osób przez Pegasusa. Do 31. z nich wysłano zawiadomienie, aby stawili się jako świadkowie do prokuratury. Według słów Adama Bodnara, ministra sprawiedliwości, w tych wypadkach zachodzi podejrzenie graniczące z pewnością, że doszło do złamania prawa i nielegalnej inwigilacji.
POLECAMY: Siemoniak: Polska nie używa już Pegasusa, bo nie ma na niego licencji
Politycy PiS, odpowiedzialni za inwigilację, twierdzą, że wszystko było zgodne z prawem, ponieważ na wszystkie działania wyraził zgodę sąd. Jednak prawda jest inna. W przypadku Pegasusa podejmowano także działania niezarejestrowane. Rząd PiS dysponował urządzeniem samodzielnym, które nie wymagało łączności z centralą w Izraelu. To „konsola” miała zostać zlikwidowana przed zmianą władzy. „Bez żadnego trybu Pegasus został użyty przeciwko około 500 osobom” – twierdzi mój informator z tajnych służb.
POLECAMY: Sądy za czasów PiS świadomie wydawały zgodę na inwigilację obywateli systemem Pegasus
Pegasus umożliwia przejęcie kontroli nad urządzeniem typu smartphone/tablet korzystającym z karty SIM. Jego zakup poprzedziły zmiany w prawie, na które mało kto zwrócił uwagę. PiS rozszerzył definicję kontroli operacyjnej, zezwalając na włamywanie się na urządzenia. Uchwalono też w 2016 roku przepis, że można korzystać przy skazywaniu ludzi z dowodów zdobytych nielegalnie. Jarosław Kaczyński wraz ze swoimi specjalistami od bezpieczeństwa – Mariuszem Kamińskim i Maciejem Wąsikiem – przygotowywali rozprawę z opozycją, posługując się technikami zwalczania terroryzmu.
POLECAMY: Rząd od dzisiaj będzie kontrolować jakie wiadomości i SMS’y dostaniesz
Spośród 31 niewinnych osób potraktowanych Pegasusem swoje zaproszenia do prokuratury pokazali: adwokat Roman Giertych, europoseł Krzysztof Brejza, dziennikarz Tomasz Szwejgiert oraz były prezydent Sopotu, a obecnie poseł Jacek Karnowski. Szokiem było znalezienie dwóch żołnierzy na liście inwigilowanych Pegasusem, którzy zgłosili mobbing i molestowanie w armii, a za karę zostali pozbawieni prywatności, a na nich próbowano znaleźć „haki” przy użyciu broni do zwalczania terroryzmu.
Skala inwigilacji pozostaje ukryta. Oficjalnie Pegasusa użyto w 2017 roku wobec 6 osób, w 2018 roku wobec 100, w 2019 roku wobec 140, w 2020 roku w 161, w 2021 roku wobec 162, a w 2022 roku wobec 9 osób. W tym ostatnim roku Polska straciła licencję, ponieważ izraelska firma NSO uznała, że władze PiS używają tej broni przeciwko opozycji, a nie przestępcom.
Jednak to nie zakończyło używania broni do łamania zabezpieczeń telefonów przez władze PiS. W 2022 roku wprowadzono Predatora, system działający podobnie jak Pegasus, ale wymagający większej współpracy ze strony ofiary. W ataku Pegasusem ofiary atakowano na dwa sposoby. Tańszą metodą było próbowanie skłonienia inwigilowanej osoby do kliknięcia w link, który jej przysyłano. Pewność wejścia do telefonu ofiary uzyskiwano, kupując lukę w oprogramowaniu, która kosztowała nawet 40 tysięcy dolarów i wystarczała do jednego ataku. Predator działał głównie poprzez klikanie w linki i linki podłączone do zdjęć. Funkcjonariusze nazywali go „Pegasusem dla debili”, twierdząc, że Kaczyński i jego współpracownicy używali go najczęściej do inwigilacji.
Warto również przypomnieć, że na początku 2022 roku wypłynęła informacja, że bezpieka PiS używała również chińskiej wersji oprogramowania szpiegowskiego. Według nieoficjalnych informacji, że służby nazywały go „Feng”. Wiosną 2022 roku rząd PiS miał być szantażowany ujawnieniem w mediach listy osób inwigilowanych tą bronią, jeśli chińskie firmy nie zostaną dopuszczone do inwestycji w projekty infrastrukturalne w Polsce. Sprawa się nie wydała, ale co i rusz słyszymy o chińskich firmach, które dziwnym trafem znajdują się w takich projektach.
Konieczne rozliczenia
Kaczyński i jego aparat bezpieczeństwa muszą być odpowiedzialni za swój autorytarny system działania. Wykorzystywali do tego celu nawet instytucje takie jak urząd Rzecznika Praw Dziecka, gromadząc wrażliwe informacje. Metody, których używano, były powszechnie znane: zastraszenie, zwolnienia z pracy, a nawet zaatakowanie rodzin i znajomych przeciwników. Ludzi próbowano także korumpować po tym, jak zostali pobici i zastraszani.
Niestety, obecna władza trudno podejmuje działania w kierunku rozliczenia poprzedników. Brakuje jej zarówno kadry, jak i determinacji, aby ujawnić pełen zasięg naruszeń. Dodatkowo, część osób, które wcześniej pracowały dla PiS w służbach, otrzymała swoisty „parasol ochronny” od nowej administracji.
Sprawa jest jasna i brutalna. Jeśli nie zostanie przeprowadzone skuteczne rozliczenie nielegalnej inwigilacji, a winni nie zostaną ukarani, to PiS może powrócić do władzy w jeszcze bardziej groźnej i bezwzględnej formie.