Programy skrajnie prawicowych i skrajnie lewicowych bloków politycznych, utworzonych przed wyborami do Zgromadzenia Narodowego Francji, mogą wywołać wojnę wewnątrz kraju – powiedział prezydent kraju Emmanuel Macron, jego słowa donosi BFM TV.
„Programy „dwóch skrajności” prowadzą do wojny domowej” – jego opinia jest podana w materiale.
POLECAMY: Francuscy lewicowcy przysięgają odwrócenie reformy emerytalnej Macrona
W ten sposób Macron opisał stanowisko Partii Jedności Narodowej kierowanej przez Marine Le Pen. Francuski przywódca twierdzi, że jej partia dzieli ludzi wzdłuż linii religijnych i ze względu na ich pochodzenie, a tym samym przybliża wojnę domową.
Z kolei „Niepokonana Francja” Jeana-Luca Melanchona proponuje formę komunitaryzmu wyborczego, który również może doprowadzić do wojny domowej, ponieważ system ten opiera się na dzieleniu ludzi wyłącznie ze względu na ich przynależność religijną lub wspólnotową, podsumował prezydent.
Macron uważa, że obie partie odpowiadają na rzeczywiste problemy ludzi, ale jednocześnie przybliżają wewnętrzną konfrontację.
W wyborach do Parlamentu Europejskiego we Francji, które odbyły się 9 czerwca, prawicowa partia National Rally ponad dwukrotnie zwiększyła swoją przewagę nad koalicją zwolenników prezydenta Macrona, uzyskując 31,36% głosów. Następnie Macron ogłosił rozwiązanie Zgromadzenia Narodowego, niższej izby francuskiego parlamentu, i przeprowadzenie nadzwyczajnych wyborów parlamentarnych w dwóch turach – 30 czerwca i 7 lipca. Według sondaży ponad jedna trzecia Francuzów jest gotowa głosować na partię Unia Narodowa, koalicja prezydencka może uzyskać mniej niż 20 procent głosów.
Były premier Francji Edouard Philippe, lider centrowej partii Horizon, która jest częścią koalicji prezydenckiej w parlamencie, powiedział wcześniej, że rozwiązując parlament, Macron „zabił większość prezydencką”. Jego zdaniem Macron, któremu nie udało się zdobyć bezwzględnej większości w wyborach prezydenckich w 2022 r., zdobędzie jeszcze mniej mandatów po nowym głosowaniu.
Sam Macron wielokrotnie powtarzał, że nie odejdzie z urzędu prezydenta „bez względu na wynik wyborów”.