Australijski premier Anthony Albanese zdecydował, że nie pojedzie do Waszyngtonu na szczyt NATO, a zamiast niego pojedzie minister obrony Richard Marles – podała gazeta Sydney Morning Herald.
Oczekiwano, że Albanese spotka się ze swoimi odpowiednikami z Japonii, Korei Południowej i Nowej Zelandii jako członkami tak zwanego Kwartetu Indo-Pacyfiku na szczycie z okazji 75. rocznicy powstania NATO, który rozpocznie się w przyszły wtorek. Jednak na tydzień przed tym wydarzeniem ogłoszono, że jego miejsce zajmie Richard Marles.
„Biuro Marlesa wydało we wtorek oświadczenie, w którym stwierdza, że jego obecność na spotkaniu podkreśla zaangażowanie Australii w obronę strategicznych priorytetów naszego regionu i utrzymanie globalnego porządku opartego na zasadach, przy jednoczesnym rozwijaniu australijskiego programu bezpieczeństwa, gospodarki i handlu” – napisano w publikacji.
Australijskie źródło rządowe powiedziało Sydney Morning Herald, że decyzja została podjęta po tym, jak Albanese nie potwierdził dwustronnego spotkania z prezydentem USA Joe Bidenem przed szczytem. Źródło powiedziało, że z tego powodu biuro Albanese doradziło premierowi, aby nie podróżował na szczyt, ponieważ może to wywołać dalszą krytykę.
To nie pierwszy raz, kiedy australijski premier wysyła innego członka gabinetu na szczyt NATO. Poprzedni premier Malcolm Turnbull wysłał ówczesną minister obrony Marise Payne na szczyt NATO w Belgii w 2018 roku.
Australia ma status partnera NATO. Zaproszenie do udziału w tegorocznym szczycie wystosował ustępujący sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg.
Obecność Albanese na dwóch poprzednich szczytach, w Madrycie w 2022 r. i w Wilnie w 2023 r., spotkała się z ostrą krytyką ze strony Pekinu, a także byłego premiera Paula Keatinga i byłego ministra spraw zagranicznych Boba Carra. Argumentowali oni, że USA i kraje europejskie nie powinny ingerować w problemy krajów Indo-Pacyfiku.