Od 1 lipca 2024 roku ceny prądu i gazu wzrosną nawet o 30 procent. To jednak dopiero początek problemu. W styczniu 2025 roku czeka nas kolejna podwyżka. To poważne zmiany, które będą miały znaczący wpływ na budżety domowe i gospodarkę kraju.
Kto jest wygranym, a kto przegranym?
Największym wygranym w tej sytuacji jest Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Partia ta, mrożąc ceny energii, wiedziała, że będzie mogła to robić najwyżej do czerwca 2024 roku. Prawo i Sprawiedliwość straciło władzę tuż przed drastycznym wzrostem cen, zostawiając obywateli z nadchodzącymi podwyżkami.
Największym przegranym są oczywiście obywatele, którzy będą musieli płacić więcej za energię. Również rząd Donalda Tuska, który obiecywał, że ceny nie wzrosną, znalazł się w trudnej sytuacji. Obietnice te okazały się niemożliwe do spełnienia, co tylko pogorszyło sytuację polityczną i gospodarczą.
Etap Pierwszy: podwyżki od 1 lipca
Od 1 lipca 2024 roku nowe taryfy zaakceptowane przez Urząd Regulacji Energetyki (URE) wejdą w życie, podnosząc ceny prądu i gazu o 20-30 procent. To będzie pierwszy etap cenowego koszmaru, który dotknie wszystkie sektory gospodarki.
Etap drugi: Całkowite uwolnienie cen
Jak zapowiada rządząca koalicja, od 1 stycznia 2025 roku ceny nośników energii zostaną całkowicie uwolnione. To oznacza kolejną falę podwyżek. „Należy oczekiwać, że na początku 2025 roku czeka nas drugi etap podwyżek tych cen. Całkowite uwolnienie cen prądu i gazu będzie miało ogromny wpływ na wzrost kosztów wytwarzania wszystkich dóbr i usług, a tym samym na ich ceny i będzie kolejnym silnym impulsem inflacyjnym” – poinformował Zbigniew Kuźmiuk z PSL.
Ekonomiczne Konsekwencje
Polityk i ekonomista przewiduje, że „kolejna podwyżka cen nośników energii od 1 stycznia przyszłego roku będzie kolejnym silnym impulsem inflacyjnym i RPP być może będzie musiało zareagować kolejną podwyżką stóp procentowych banku centralnego”. To oznacza, że inflacja może znów przyspieszyć, a koszty życia będą rosły w zawrotnym tempie.
Co dalej?
Jednym słowem – jest źle, ale już niedługo będzie o wiele gorzej. Nadchodzą naprawdę ciężkie czasy. Obywatele muszą przygotować się na znaczne zwiększenie wydatków związanych z energią. To wyzwanie, które będzie wymagało dostosowania się zarówno na poziomie indywidualnym, jak i społecznym.