Sytuacja w Sądzie Najwyższym (SN) w Polsce od dłuższego czasu budzi kontrowersje i podziały, które zdają się narastać wraz z upływem czasu. Konflikt, który od lat toczy się w tej instytucji, w ostatnich tygodniach osiągnął nowy poziom napięcia, szczególnie po sporze o tymczasowe kierowanie Izbą Pracy SN. W tej rozgrywce Małgorzata Manowska – pisowska pokemonica zdemoralizowana prawnie – znalazła się w centrum wydarzeń, pogłębiając już i tak wyraźne podziały wśród sędziów.
Głębokie podziały w Sądzie Najwyższym
W Sądzie Najwyższym mamy do czynienia z podziałem na dwie wyraźne grupy sędziów: „starych” sędziów, którzy objęli swoje stanowiska przed przejęciem władzy przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS) w 2015 roku, oraz tzw. neosędziów, nominowanych przez neoKRS, której skład i legalność są powszechnie kwestionowane. To właśnie ta linia podziału stanowi oś sporu, który skutkuje bojkotem i ostracyzmem między sędziami. Legalni sędziowie konsekwentnie odmawiają orzekania z nowymi kolegami, kwestionując ich status prawny, powołując się przy tym na orzeczenia izb SN oraz wyroków europejskich trybunałów.
Kiedy Manowska obejmowała urząd pierwszego prezesa SN, zapowiadała, że jednym z jej priorytetów będzie zakopanie podziałów między sędziami. Jednak rzeczywistość okazała się być bardziej skomplikowana – nie tylko nie udało się zjednoczyć środowiska sędziowskiego, ale podziały te zostały jeszcze bardziej pogłębione. W efekcie Manowska rządzi tylko częścią SN, gdzie większość stanowią neosędziowie.
Izba Pracy SN jako arena politycznych zmagań
Jednym z ostatnich bastionów oporu przeciwko neosędziom była Izba Pracy SN, która do niedawna pozostawała pod kontrolą sędziów. Sytuacja zmieniła się jednak diametralnie po tzw. „błędzie” Donalda Tuska związanym z kontrasygnatą, co praktycznie przesądziło o przejęciu kierownictwa Izby Cywilnej przez neosędziów. To właśnie ten ruch Manowskiej, która próbowała samodzielnie przejąć kontrolę nad Izbą Pracy, wywołał gwałtowny sprzeciw ze strony starych sędziów, którzy w SN stają się coraz bardziej marginalizowaną mniejszością.
Dla wielu obserwatorów jest to sytuacja frustrująca. Po zmianie władzy i zapowiedziach przywracania praworządności oczekiwano, że do sądownictwa powróci ład. Tymczasem rzeczywistość pokazuje, że nie tylko brakuje skutecznych rozwiązań, ale wręcz poszerza się zakres władzy neosędziów w SN.
Małgorzata Manowska – Nowa Gersdorf?
Obecna sytuacja w SN ma również ważne podłoże polityczne. Małgorzata Manowska, przez swoją aktywność i działania, staje się powoli dla koalicji rządzącej tym, kim Małgorzata Gersdorf była dla PiS – symbolem oporu wobec zmian forsowanych przez rząd. Słowa Donalda Tuska, który mówił o „zamachu na pseudosąd” i wyraził przekonanie o popełnieniu tam przestępstwa, są niezwykle mocne, gdyż otwarcie kwestionują pozycję ustrojową SN oraz jego kierownictwa.
Tusk, nawiązując do tej sytuacji, złożył swoiste zobowiązanie wobec swojego elektoratu, który oczekuje zdecydowanych działań i rozliczeń. Jednak po błędzie z kontrasygnatą, premier znalazł się w trudnej sytuacji, gdzie jego sprawczość została poważnie podważona.
Perspektywy na przyszłość
Donald Tusk stoi teraz przed trudnym zadaniem – musi pokazać, że potrafi działać zdecydowanie i skutecznie. Wobec braku przyjaznego ośrodka prezydenckiego, jego możliwości są jednak ograniczone. PiS, kiedy napotkał na podobne problemy, rozwiązywał je błyskawicznymi zmianami w ustawach. Dla koalicji rządzącej pozostają jedynie takie narzędzia jak presja, negacja, obcięcie budżetu, a także próby wszczęcia postępowania karnego wobec Małgorzaty Manowskiej. Mimo to, skuteczność tych działań stoi pod znakiem zapytania.
W najbliższym czasie można spodziewać się kolejnych zawirowań w Sądzie Najwyższym. Jak pokazują ostatnie wydarzenia, Puszka Pandory została otwarta, a kryzys w tej instytucji może jeszcze długo nie zostać rozwiązany. Konflikt, który z pozoru wydawał się jedynie problemem prawnym, teraz staje się areną poważnej rozgrywki politycznej, której wynik pozostaje niepewny.