W ciągu ostatnich tygodni południe i zachód Polski zmagały się z ogromnymi skutkami powodzi, która nawiedziła ten region. Wśród najbardziej dotkniętych obszarów znalazły się miejscowości Nysa, Kłodzko oraz Lądek-Zdrój. W związku z tą katastrofą, dziennikarz Onetu, Marcin Wyrwał, opublikował reportaż, który wywołał falę kontrowersji. W swoim tekście stwierdził: „W pierwszych dobach po nadejściu fali powodziowej w zalanych miejscowościach Kotliny Kłodzkiej polskiego państwa nie było lub funkcjonowało ono szczątkowo.”
POLECAMY: Kłodzko liczy straty po powodzi i podaje szacunkowy czas odbudowy zniszczonego miasta
Brak ostrzeżeń i niewystarczająca reakcja władz
Marcin Wyrwał przybył do Kotliny Kłodzkiej w niedzielę wieczorem, gdy region doświadczył największej fali powodziowej. Już w pierwszym miejscu, które odwiedził – salonie barberskim Elwiry Dulskiej przy ulicy Połabskiej w Kłodzku – dowiedział się, że mieszkańcy nie zostali odpowiednio ostrzeżeni przed nadchodzącą katastrofą. Właścicielka salonu mówiła: „Wiedzieliśmy tyle, co z telewizji, ale nikt [z władz] nie mówił: 'Słuchajcie, jesteście zagrożeni, zabierajcie swoje rzeczy, uciekajcie stąd’.”
POLECAMY: Dlaczego Tusk i jego ekipa zignorował ostrzeżenia przed powodzią 11 września?
Wiele osób, w tym Dulska, zauważyło, że do ostatniej chwili pracowały lokale, takie jak stacja benzynowa Orlenu, a mieszkańcy nie podejrzewali nadchodzącego niebezpieczeństwa. Dopiero gdy woda zaczęła zalewać ulice, okazało się, że nie ma pomocy – ani władz, ani wojska. Mieszkańcy musieli na własną rękę uciekać z budynków, skacząc z drugich pięter, by ratować życie.
POLECAMY: Kłodzko po powodzi – Skalę zniszczeń obrazują tony śmieci, braki prądu oraz ogrom pracy
Zbyt późna reakcja władz na zagrożenie
Pan Paweł Kisielewski, mieszkaniec domu tuż przy rzece, relacjonował, że już w piątek, 13 września, dzwonili do miasta z prośbą o pomoc wojska, jednak usłyszeli, że wojewoda jeszcze nie podjął decyzji. „Wojewoda podjął decyzję dopiero w sobotę o godz. 16, kiedy woda przechodziła już prawie przez mur przy domu. Wtedy już nie było czego ratować” – wspomina Kisielewski. Takich przypadków było więcej – ludzie czuli się opuszczeni, gdy nie otrzymali wsparcia ani ostrzeżeń o zbliżającym się niebezpieczeństwie.
POLECAMY: Nysa walczy z żywiołem. Burmistrz apelacje do mieszkańców o samoewakuację
Burmistrz Kłodzka: Przekazaliśmy komunikaty SMS-owe
Burmistrz Kłodzka, Michał Piszko, odniósł się do zarzutów mieszkańców, twierdząc, że w niedzielę, 15 września, o godzinie 1:07 w nocy, przekazano komunikaty SMS-owe, informacje w mediach społecznościowych, a także przez megafon. Niestety, woda wlewała się na ulice już od godziny 21 poprzedniego dnia – cztery godziny wcześniej. W dodatku nie działała telefonia komórkowa i internet, co utrudniało komunikację.
Mieszkańcy Wilkanowa bez ostrzeżenia
Innym przykładem był Wilkanów, wieś położona między Międzygórzem a Bystrzycą Kłodzką. Mieszkaniec opisał, że SMS-y z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa (RCB) docierały, lecz nie ostrzegały w odpowiednim momencie. W rzeczywistości tama w Międzygórzu przelała się między 21:30 a 22:00 w sobotę, 14 września, jednak wiadomość o ewakuacji otrzymano dopiero o 1:59 w nocy.
Ewakuacja na własną rękę i trudne warunki
Wiele rodzin, takich jak opisana przez Wyrwała, musiało ewakuować się bez wsparcia służb. Jedna z rodzin najpierw próbowała uciekać do Romanowa, lecz droga była zalana. Potem udali się do Jaworka, gdzie także stanęli w obliczu powodzi. „Silnik chwycił wodę, gasł, charczał, w końcu ruszył z tej przelewającej się przez asfalt wody. Rano się okazało, że dom naszych przyjaciół w Jaworku, do którego się ewakuowaliśmy, także zalewa woda ze stoku od sąsiadów wyżej” – opisuje mieszkaniec.
Katastrofa ujawniająca braki w systemie ostrzegania i koordynacji służb ratowniczych
Historia powodzi w Kotlinie Kłodzkiej jest kolejnym przykładem na to, że system ostrzegania oraz reakcja służb ratowniczych w Polsce pozostawiają wiele do życzenia. Mieszkańcy zalanych terenów czuli się opuszczeni i pozostawieni na pastwę żywiołu. Nie otrzymali jasnych i odpowiednich ostrzeżeń, a wsparcie przyszło zbyt późno. Ta tragedia pokazała, jak ważne jest wprowadzenie skutecznych procedur, które będą w stanie ostrzegać ludzi na czas i zapewnić im niezbędną pomoc.
Miejmy nadzieję, że ta sytuacja będzie lekcją dla władz i że w przyszłości będziemy lepiej przygotowani na takie kataklizmy. W końcu życie i bezpieczeństwo mieszkańców powinno być priorytetem, a nie formalnościami biurokratycznymi, które opóźniają niezbędne działania.