W ostatnich dniach w mediach pojawiły się doniesienia dotyczące potencjalnej decyzji Niemiec o relokowaniu do Polski tysięcy migrantów, którzy przekroczyli niemiecką granicę, ale pierwotnie przybyli do Unii Europejskiej przez Polskę.
POLECAMY: Niemcy w ciągu dwóch tygodni kontroli granicznych zawrócili ponad 1400 nielegalnych imigrantów
Paweł Jabłoński, wiceszef MSZ z PiS, ostrzegł, że tylko szeroki sprzeciw społeczny może powstrzymać ten proces. „Nawet 40 tysięcy migrantów może zostać odesłanych do Polski!” – alarmował Jabłoński, odnosząc się do polityki migracyjnej Niemiec oraz krytykując działania rządu Donalda Tuska.
Portal Interia poinformował, że Niemcy prowadzą kontrole migrantów na swoim terenie i wykrywają osoby, które próbują przedostać się na Zachód. Polska jest krajem, do którego trafiają migranci jako pierwsza destynacja w UE, a według niemieckich przepisów prawnych, Berlin może odesłać te osoby do państw, w których migranci złożyli pierwsze wnioski azylowe.
Sebastian Kaleta z PiS podkreśla, że media w Niemczech mówią o nawet dziesięciu tysiącach osób, które już zostały odesłane, a Polska może spodziewać się kolejnych. Komentując sprawę, politycy PiS i Konfederacji ostrzegają przed poważnymi konsekwencjami i koniecznością reakcji na poziomie krajowym.
Z kolei Krzysztof Bosak z Konfederacji zwrócił uwagę, że ta sytuacja może być wynikiem wcześniejszych błędów w polityce migracyjnej Polski, a relokacja migrantów odbywa się bez związku z unijnym Paktem o Migracji i Azylu.
W obliczu tych doniesień opór społeczny i polityczny staje się kluczowym czynnikiem w dyskusji nad przyszłością relacji polsko-niemieckich w kontekście migracji.