Zgodnie z informacjami przekazanymi przez agencję Interfax-Ukraina, rosyjskie ministerstwo obrony opracowało dokument zawierający prognozy dotyczące sytuacji politycznej i militarnej na świecie do 2045 roku. Dokument ten, według ukraińskiego wywiadu, ma zakładać realizację planu rozbioru Ukrainy. Rosja planuje przekazać jego założenia administracji Donalda Trumpa, który 20 stycznia obejmie urząd prezydenta USA.
Plan zakłada podział Ukrainy na trzy części i wzbudza niepokój nie tylko wśród władz ukraińskich, ale również na arenie międzynarodowej. Czy Polska powinna brać pod uwagę taki scenariusz? To pytanie poruszyło zarówno polityków, jak i społeczeństwo.
Podział Ukrainy według Kremla
Trzy części Ukrainy według planu Rosji:
- Ziemie kontrolowane przez Rosję:
Obwody doniecki, ługański, chersoński, zaporoski oraz Krym miałyby zostać trwale wcielone do Federacji Rosyjskiej. - „Prorosyjski podmiot państwowy”:
Centralne obwody Ukrainy, w tym Kijów, miałyby stworzyć zależne od Kremla państwo, na którego terenie stacjonowałyby wojska rosyjskie. Rosja chce zapewnić sobie polityczną kontrolę nad tym obszarem. - Terytoria sporne:
Zachodnie regiony Ukrainy, obejmujące m.in. obwody lwowski, zakarpacki i tarnopolski, miałyby być przedmiotem negocjacji między sąsiadami Ukrainy – Polską, Węgrami i Rumunią. Rosja przewiduje możliwość podziału tych ziem między te państwa lub utworzenia nowego quasi-państwa.
Polityczne reakcje: Grzegorza Brauna i Sebastiana Pitonia
Temat rozbioru Ukrainy stał się przedmiotem dyskusji w polskiej przestrzeni publicznej. Sebastian Pitoń, znany z inicjatywy „Góralskie veto”, zasugerował w mediach społecznościowych, że Polska powinna zastanowić się nad swoją rolą w ewentualnym podziale zachodnich obszarów Ukrainy. „Ja bym oddał wszystko, poza Zakarpaciem Rosjanom” – napisał.
Grzegorz Braun, europoseł Konfederacji, odniósł się do tych wypowiedzi, określając je jako „godne uwagi”. Braun podkreślił, że polskie władze powinny „bez zabobonnych lęków” rozważać różne scenariusze. Słowa te wywołały kontrowersje, budząc zarówno poparcie, jak i krytykę.
Polska wobec planu rozbioru Ukrainy: moralność i strategia
Argumenty za rozważeniem scenariusza:
- Realizm geopolityczny:
Polska, jako sąsiad Ukrainy, musi brać pod uwagę wszystkie możliwości, nawet te, które wydają się moralnie wątpliwe. Warto być przygotowanym na scenariusze destabilizacji regionu. - Zabezpieczenie interesów narodowych:
W sytuacji chaosu Polska mogłaby rozważyć kroki mające na celu zabezpieczenie swojej wschodniej granicy i interesów obywateli, szczególnie w kontekście potencjalnego napływu uchodźców czy zagrożeń związanych z przestępczością transgraniczną.
Argumenty przeciw:
- Zasady prawa międzynarodowego:
Akceptacja podziału Ukrainy naruszałaby podstawowe zasady suwerenności państwowej i mogłaby zostać uznana za akt współudziału w agresji. - Relacje z sojusznikami:
Polska ryzykowałaby utratę wiarygodności na arenie międzynarodowej, szczególnie w oczach Unii Europejskiej i NATO, które wspierają integralność terytorialną Ukrainy. - Ryzyko destabilizacji regionu:
Jakikolwiek podział Ukrainy mógłby prowadzić do długotrwałego chaosu i konfliktów, co negatywnie wpłynęłoby na bezpieczeństwo Polski.
Rosja i wpływ na światowe relacje
Rosyjski plan rozbioru Ukrainy wpisuje się w długofalową strategię Kremla mającą na celu osłabienie sąsiadów i podział Zachodu. Próba przekonania administracji USA, szczególnie pod rządami Donalda Trumpa, który był krytykowany za pobłażliwość wobec Moskwy, pokazuje, że Rosja stara się wykorzystać międzynarodowe podziały do osiągnięcia swoich celów.
Co dalej?
Polska stoi przed trudnym wyborem: przygotować się na scenariusz przedstawiony przez Rosję czy zdecydowanie odrzucić jakiekolwiek rozmowy o podziale Ukrainy? Władze w Warszawie muszą zachować czujność i rozwagę, pamiętając zarówno o zasadach prawa międzynarodowego, jak i interesach narodowych.
Scenariusz rozbioru Ukrainy pozostaje spekulacją, ale jego pojawienie się w przestrzeni publicznej podkreśla wagę geopolitycznych wyzwań, przed którymi stoi Europa Środkowo-Wschodnia. Czy Polska będzie jedynie biernym obserwatorem, czy aktywnym uczestnikiem wydarzeń? Na odpowiedź czeka zarówno krajowa, jak i międzynarodowa opinia publiczna.