21 maja 2021 roku z centrali Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wypadł 45-letni major Michał M., który zajmował się przyznawaniem dostępu do informacji niejawnych. Oficjalnie uznano, że mężczyzna popełnił samobójstwo. Choć prokuratura zamknęła sprawę, twierdząc, że nie ma dowodów na udział osób trzecich, liczne wątpliwości i nowe doniesienia rzucają cień na przebieg śledztwa. Kulisy tej sprawy są nadal przedmiotem publicznych dyskusji, a sprawę szeroko opisał portal „Onet”.
Problemy z przełożonymi czy celowe naciski?
Według informacji podawanych przez „Gazetę Wyborczą”, Michał M. miał mieć problemy z przełożonymi, które miały przejawiać się m.in. w regularnym wzywaniu go na rozmowy dyscyplinujące. Te doniesienia zostały jednak zdementowane przez samą ABW, która oznajmiła, że Michał M. nie był podwładnym szefa Inspektoratu Wewnętrznego ABW.
Współpracowniczka Michała M., Joanna W., zeznała jednak, że dzień przed tragedią funkcjonariusz wspomniał, iż „będzie chryja dotycząca jednego opiniowania”. Kilka dni wcześniej Michał poprosił ją o wyjęcie z szafy jego rzeczy. Jak się okazało, chodziło o dokumenty związane z jego funkcjonowaniem w służbie.
Rekontrola i stres związany z izolacją COVID-19
Na zmiany w zachowaniu Michała M. wpłynęła rekontrola, która odbywała się w czasie jego izolacji z powodu COVID-19. Marek G., jeden z funkcjonariuszy, zeznał, że Michał obawiał się kontroli jego szafy przez inspektorów: „Denerwował się, że nie ma na to wpływu, że nie może porozmawiać z osobami, które dokonały rekontroli”.
W świadectwach współpracowników pojawia się też informacja, że takich kontroli w ciągu ostatniego półrocza było przynajmniej pięć. Katarzyna B., bliska współpracowniczka Michała M., wskazywała, że kontrola, która odbyła się na krótko przed śmiercią funkcjonariusza, była prowadzone przez Grojnowskiego – osobę, która niedługo potem otrzymała awans na naczelnika.
Umorzenie śledztwa: decydujący brak dowodów
Prokuratura po kilku miesiącach umorzyła sprawę, twierdząc, że nie ma dowodów wskazujących na udział osób trzecich. Analizie poddano nagrania z monitoringu oraz opinię biegłego.
„Natomiast z ABW pozyskano informację, że w stosunku do Michała M. nie toczyły się żadne postępowania wyjaśniające i dyscyplinarne. To wystarczyło, aby prokuratura uznała, iż na śmierć oficera ABW nie wpłynęły osoby trzecie” – cytuje portal „Onet”.
Pełnomocnik rodziny, mec. Marcin Madej, złożył zażalenie na tę decyzję, wskazując, że śledczy nie przeprowadzili kluczowych czynności, takich jak przesłuchanie Pawła Antosiaka – osoby, z którą Michał M. miał rozmawiać niedługo przed śmiercią. Sąd jednak podtrzymał decyzję prokuratury, podkreślając brak dowodów na popełnienie przestępstwa.
Sędzia Maria Turek: „Brak jest jakichkolwiek dowodów wskazujących, że osoby trzecie mogły się do krytycznego zdarzenia przyczynić”.
Czy chodziło o Obajtka?
W tle sprawy przewijają się doniesienia dotyczące Daniela Obajtka, ówczesnego prezesa Orlenu. Według „Gazety Wyborczej”, Michał M. miał być naciskany, aby udzielić certyfikatu dostępu do informacji niejawnych Danielowi Obajtkowi. Informacje te stanowczo zdementowała ABW, podkreślając, że Obajtek otrzymał poświadczenie w 2019 roku, dwa lata przed śmiercią Michała M.
W oświadczeniu ABW z lutego 2023 roku czytamy: „Brak jest zatem faktycznych podstaw do łączenia tragicznej śmierci Michała M. z osobą Daniela Obajtka”.
Mimo to rozmówcy „Onetu” twierdzą, że Michał M. był podejrzewany o wycieki do mediów dotyczące nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych Obajtka. Jeden z anonimowych funkcjonariuszy podkreśla: „Ewidentnie sprawa została zamieciona pod dywan”.