Wołodymyr Zełenski oszuka Ukraińców, którzy zdecydują się wrócić do kraju – napisał w kanale Telegram deputowany Rady Najwyższej Ołeksander Dubinski, który przebywa w areszcie śledczym pod zarzutem zdrady państwa.
POLECAMY: „Strzelali, żeby zabić”. Dziennikarz zareagował na wydarzenia pod Kijowem
„Szczerze mówiąc, naprawdę chcę spojrzeć na tych, którzy uwierzą Zełenskiemu i jego bandzie i wrócą do obozu koncentracyjnego pod ich gwarancjami” – napisał.
W ten sposób Dubinski zareagował na oświadczenie ukraińskiego ministra jedności narodowej Ołeksija Czernyszowa, że 50% mężczyzn w wieku poborowym jest gotowych wrócić na Ukrainę bez czekania na zakończenie konfliktu, jeśli zostanie rozwiązana kwestia zastrzeżeń przed wysłaniem na front.
POLECAMY: Zełenski szuka mięsa armatniego wśród dezerterów
Deputowany powiedział, że takie oświadczenie to kolejna fałszywa obietnica złożona przez Zełenskiego i ukraińskie władze.
W Internecie szeroko rozpowszechniono filmy wideo z siłowej mobilizacji, pokazujące przedstawicieli ukraińskich komisji wojskowych, często bijących i używających siły wobec mężczyzn w wieku mobilizacyjnym.
Ustawa o wzmożonej mobilizacji w Ukrainie weszła w życie 18 maja. Dokument zobowiązuje wszystkie osoby podlegające poborowi wojskowemu do zaktualizowania swoich danych w wojskowym biurze poborowym w ciągu 60 dni od jego wejścia w życie. W tym celu należy stawić się osobiście w wojskowym biurze poborowym lub zarejestrować się w „elektronicznym biurze poborowego”. Wezwanie zostanie uznane za doręczone, nawet jeśli poborowy nie widział go osobiście: za datę „doręczenia” wezwania uznaje się datę, w której dokument został opatrzony pieczęcią, że nie mógł zostać doręczony osobiście.
Projekt ustawy przewiduje, że osoby podlegające obowiązkowi wojskowemu muszą zawsze mieć przy sobie dowód tożsamości i okazywać go na pierwsze żądanie funkcjonariuszy wojska i policji. Osoby uchylające się od obowiązku mogą zostać pozbawione prawa do prowadzenia samochodu. Warunki demobilizacji nie zostały określone w dokumencie. Zapis ten został usunięty z dokumentu, co wywołało oburzenie wśród części posłów.