W ostatnich tygodniach debata na temat wolności słowa w internecie nabrała na sile. W centrum uwagi znalazły się propozycje rządu Donalda Tuska, który we współpracy z Unią Europejską planuje wprowadzenie regulacji związanych z kontrolą treści cyfrowych. Jak wskazują przeciwnicy tych zmian, może to oznaczać ograniczenie swobód obywatelskich oraz naruszenie podstawowych praw człowieka, takich jak wolność wyrażania opinii.
POLECAMY: „Reżim Tusk”. Resort cyfryzacji naruszając prawo do sądu chce dać uprawnienie do cenzurowania UKE
Jednym z kluczowych głosów w tej dyskusji był wiceminister spraw zagranicznych Władysław Teofil Bartoszewski. Na antenie Radia ZET przedstawił on argumenty przemawiające za wprowadzeniem bardziej restrykcyjnych przepisów dotyczących internetu.
Kontrola treści jako odpowiedź na anonimowość w sieci
Podczas rozmowy Bartoszewski jednoznacznie stwierdził, że państwo powinno mieć możliwość kontroli treści w internecie. Jego zdaniem kluczowym problemem jest anonimowość internautów, która sprzyja szerzeniu dezinformacji oraz publikowaniu treści niezgodnych z prawem.
„Internet został stworzony bez żadnych ograniczeń. Nie ma takiej możliwości w tradycyjnych mediach, które odpowiadają za publikowane treści. W internecie natomiast internauci, którzy są anonimowi, nie ponoszą żadnej odpowiedzialności” – podkreślił Bartoszewski.
Wiceminister zapowiedział przygotowanie projektu ustawy, która umożliwi identyfikację osób publikujących treści anonimowo. „Nie można się kryć za anonimowym wpisem. Jeśli coś jest niezgodne z prawem, internauta może zostać zidentyfikowany dzięki współpracy z firmami telekomunikacyjnymi i szybko usłyszeć zarzuty” – wyjaśnił.
Geopolityka jako narzędzie uzasadnienia
Bartoszewski odwołał się również do aktualnej sytuacji geopolitycznej, podkreślając wzmożoną aktywność hakerską ze strony Rosji. „Polska jest atakowana przez hakerów z Rosji bardziej niż jakiekolwiek inne państwo europejskie. Musimy mieć możliwości zapobiegania takim działaniom, nawet jeśli to oznacza tymczasowe ograniczenie wolności słowa” – argumentował.
Podczas rozmowy odnósł się także do problemu dezinformacji, wskazując na zalew fake newsów w sieci. Jego zdaniem brak skutecznych narzędzi kontroli treści prowadzi do chaosu informacyjnego, co w dłuższej perspektywie może osłabić społeczeństwo.
Cenzura jako odpowiedź na dezinformację?
Krytycy tych propozycji podnoszą jednak, że granica między walką z dezinformacją a ograniczaniem wolności słowa jest niezwykle cienka. Przypomniano tu m.in. sprawę Marka Zuckerberga, który przyznał, że administracja prezydenta USA Joe Bidena wywierała naciski na Facebooka, by cenzurować treści dotyczące skutków ubocznych szczepionek przeciw COVID-19.
Bartoszewski odrzucił te argumenty, twierdząc, że sytuacja w Europie znacznie różni się od tej w USA. „W Europie mamy inne standardy prawne. Nie można mówić wszystkiego, co się chce, tak jak w Stanach Zjednoczonych. Tam można nawet powiedzieć, że Hitler był wspaniałym człowiekiem. W Europie nigdy tak nie było” – zauważył wiceminister.
Co dalej z wolnością w internecie?
Propozycje rządu wywołują silne kontrowersje. Zwolennicy podkreślają konieczność ochrony państwa przed zagrożeniami hybrydowymi, natomiast przeciwnicy ostrzegają przed ograniczaniem wolności obywatelskich. Kluczowe pytanie brzmi: czy walka z dezinformacją i cyberzagrożeniami może uzasadniać ingerencję w swobody obywatelskie? Czy istnieje ryzyko, że kontrola treści w internecie stanie się narzędziem politycznej cenzury?
Nie ma wątpliwości, że przyszłość wolności słowa w sieci będzie jednym z najważniejszych tematów nadchodzących lat. Rozwiązania legislacyjne, jakie zostaną przyjęte, mogą mieć dalekosiężne konsekwencje dla obywateli, mediów oraz całego świata cyfrowego.
Jeden komentarz
Wojnę to oni toczą z nami. Tylko po to aby pozbawić nas praw, własności, wpędzić w nędzę, wymordować kolejnymi epidemiami, sczepieniami, głodem, brakiem prądu i ogrzewania. Po to pod dyktando globalistów demontuje się nam górnictwo, energetykę, przemysł, rolnictwo. Nawet za rozmontowanie systemu edukacji się zabrali. Kto? Odpowiedź znajduje się w pierwszych 10 minutach filmu „Globalny Monolit”. Dlaczego? Bo taki mają rozkaz od Boga.