Czy ferie zimowe w Zakopanem okazały się śnieżnym rozczarowaniem? Wygląda na to, że tegoroczna zima w Tatrach przejdzie do historii jako jedna z najmniej śnieżnych w ostatnich latach. Luty, tradycyjnie kojarzący się z białym puchem i mroźną aurą, w tym roku zaskakuje brakiem śniegu, szczególnie w niższych partiach gór. Zakopane, zimowa stolica Polski, przywitała turystów krajobrazem przypominającym bardziej jesień niż środek zimy. Sytuacja jest na tyle poważna, że nawet wysoko w górach pokrywa śnieżna jest zaskakująco cienka, co potwierdzają dane z Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN). O szczegółach tej nietypowej zimy rozmawiamy z Tomaszem Zającem z TPN, który nie kryje zaskoczenia panującymi warunkami.
Ferie zimowe 2025 roku trwają w najlepsze, a Podhale przeżywa tradycyjne oblężenie turystów. Dzieci i młodzież z całej Polski, w kolejnych turnusach wypoczywają aż do 2 marca. Czas wolny od szkoły to dla Zakopanego i okolicznych miejscowości prawdziwe żniwa. Miłośnicy zimowego szaleństwa przyjeżdżają tłumnie, kuszeni bogatą ofertą regionu. Jednak w tym roku, entuzjazm turystów może zostać nieco ostudzony przez… brak śniegu. Stoki narciarskie, choć wciąż oblegane, działają często na naśnieżanym technicznie podłożu, a malownicze, białe krajobrazy, z których słyną Tatry zimą, w dużej mierze ustąpiły miejsca szarym i brązowym barwom.
„Nie przypominamy sobie sytuacji, żeby na początku lutego w Zakopanem praktycznie nie było śniegu. W Tatrach śniegu jest bardzo niewiele. Na Kasprowym Wierchu mamy około 62 centymetrów. Najwięcej jest w okolicy Doliny Pięciu Stawów Polskich, tam jest około 72 centymetry. W perspektywie mamy też bardzo suchy luty, czyli w najbliższym czasie nie są zapowiadane opady deszczu czy śniegu, więc tej pokrywy śnieżnej nam nie przybędzie” – mówi Tomasz Zając z TPN, kreśląc obraz tegorocznej zimy w Tatrach. Jego słowa potwierdzają obawy turystów i mieszkańców – zima, jaką znamy z pocztówek i wspomnień, w tym roku w Tatrach jest wyjątkowo skromna.
Gdzie zatem szukać śniegu w Tatrach? Okazuje się, że biały puch, choć skąpy, utrzymał się jeszcze wysoko w górach. Ci, którzy marzą o zimowych krajobrazach, muszą jednak wyruszyć na szlaki wiodące powyżej 1500 metrów n.p.m. Dopiero tam można doświadczyć prawdziwej zimy, choć i tam, jak zaznacza Tomasz Zając, pokrywa śnieżna nie jest imponująca. Nawet nad Morskim Okiem, jednym z najpopularniejszych miejsc w Tatrach, śniegu jest niewiele. Dłuższy spacer w wyższe partie gór jest konieczny, aby nacieszyć oczy bielą.
„Jeżeli idziemy fragmentami leśnymi, to praktycznie tego śniegu w ogóle nie ma. Szczególnie w reglach. Natomiast w dolinach nie tyle jest śnieg, co lód. Mniej więcej śnieg zaczyna się od wysokości około 1500 metrów n.p.m. i tam już mamy trwałą pokrywę śnieżną, ale nawet w najwyższych partiach wystają kamienie, więc tego śniegu nie ma dużo. Na Hali Gąsienicowej jest zima, ale na Morskim Okiem również jest zima, ale mniej więcej od Polany Włosienica to już jest taka pokrywa dosyć duża. Niestety nie jest to widok, znany nam z tej pory roku. Mamy luty, więc tego śniegu powinno być znacznie więcej, grubo ponad metr, a tu nad samym Morskim Okiem mamy kilkadziesiąt centymetrów” – dodaje Tomasz Zając. Jego relacja maluje obraz zimy w Tatrach jako mozaiki – miejscami wciąż biało, ale w większości regionu, szczególnie na niższych wysokościach, dominuje brak śniegu i jesienna aura.
Brak śniegu w Tatrach ma również konsekwencje dla funkcjonowania Centrum Lawinowego na Kalatówkach. To unikalne miejsce, przez lata służyło do edukacji turystów i ćwiczeń z zakresu bezpieczeństwa lawinowego. W tym roku, jak słyszymy, jego otwarcie stoi pod znakiem zapytania. Bez odpowiednio grubej pokrywy śnieżnej, przeprowadzenie zajęć praktycznych jest niemożliwe. Jak przyznaje Tomasz Zając, od początku istnienia obiektu, nie pamięta tak słabej zimy, aby centrum nie mogło zostać otwarte.
„Czekamy na opady. Być może uda się tak, może w jakiś weekend albo w jakiś śnieżny tydzień pod koniec miesiąca. Niestety na razie patrząc na pogodę to perspektywa jest słaba i jeżeli nie uda się otworzyć go do końca ferii, to nawet jak w marcu spadnie śnieg, otwierać nie będziemy. Już w zeszłym roku mówiliśmy o słabej zimie, bo mieliśmy to centrum lawinowe czynne tylko przez jakieś trzy, może cztery tygodnie. Natomiast żebyśmy w ogóle go nie otwierali, to takiej zimy nie pamiętam” – podsumowuje Tomasz Zając. Jego słowa sygnalizują nie tylko problem braku śniegu, ale również potencjalny wpływ zmian klimatycznych na charakter zim w Tatrach. Czy przyszłe lata przyniosą powrót śnieżnych zim, czy też musimy przyzwyczaić się do coraz częstszych „zim bez bieli”? Czas pokaże, ale tegoroczna sytuacja w Tatrach z pewnością skłania do refleksji nad przyszłością zimowego krajobrazu w polskich górach.