18-minutowe przemówienie J.D. Vance’a, wiceprezydenta USA, na 61. Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium wywołało prawdziwą burzę w europejskich kręgach politycznych i medialnych. Vance, bez owijania w bawełnę, skrytykował łamanie wolności słowa w Europie, wprowadzanie cenzury pod pretekstem zwalczania tzw. mowy nienawiści oraz ignorowanie woli obywateli. Jego słowa spotkały się z ostrymi reakcjami, ale także z poparciem tych, którzy dostrzegają narastający problem ograniczania swobód obywatelskich na Starym Kontynencie.
POLECAMY: Wypowiedź Vance’a na Konferencji Monachijskiej uderzyły w reżim eurokołchozu
Wolność słowa czy cenzura? Vance kontra europejski establishment
W swoim przemówieniu Vance wskazał konkretne przykłady naruszania podstawowych wartości demokratycznych w Europie. Wymienił m.in. zarządzenie powtórki wyborów w Rumunii po wygranej „niewłaściwego” kandydata, groźby unijnego komisarza dotyczące podobnych działań w Niemczech, a także absurdalne regulacje, takie jak karanie za cichą modlitwę czy „mizoginiczne” posty na Facebooku. Jego zdaniem, Europa coraz bardziej odchodzi od ideałów, które przez dekady stanowiły fundament demokracji.
– „Wolność słowa jest gwarantowana w Europie” – tak brzmiał tweet francuskiego ministra spraw zagranicznych, Jean-Noëla Barrota, w odpowiedzi na wystąpienie Vance’a. Jednak, jak zauważyli francuscy internauci, kilka tygodni wcześniej Barrot domagał się zamknięcia platformy X (dawniej Twitter) ze względu na „mowę nienawiści”. Ta sprzeczność doskonale ilustruje problem, na który zwrócił uwagę Vance.
Mowa nienawiści czy walka z niepoprawnością polityczną?
Kacper Kita, publicysta związany z kanałem „Historia Realna” Piotra Zychowicza, pozytywnie ocenił wystąpienie Vance’a. – „Ludzie, którzy przez lata zdominowali Europę politycznie i medialnie, czują, że tracą kontrolę” – mówił Kita. Jego zdaniem, powstanie alternatywnych mediów i rosnąca popularność platform społecznościowych sprawiają, że obywatele mają coraz większą swobodę w wyrażaniu swoich poglądów, co budzi niepokój establishmentu.
POLECAMY: Mentzen: Wreszcie ktoś europejskim dewiantom służącym wiernie von der Leyen powiedział prawdę
Kita zwrócił także uwagę na próby cenzurowania „niepoprawnych politycznie” opinii, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu byłyby uważane za całkowicie normalne. – „Dzisiaj wszystko, co nie mieści się w głównym nurcie, jest od razu określane jako skrajnie prawicowe” – dodał.
Polska w ogniu dyskusji: Cenzura w mediach społecznościowych
W Polsce dyskusja na temat wolności słowa również przybiera na sile. Magdalena Biejat, kandydatka Lewicy na prezydenta, postulowała cenzurowanie platform społecznościowych, takich jak X. Podobne głosy padają ze strony niektórych dziennikarzy i publicystów. W styczniu w programie Agnieszki Gozdyry w Polsat News doszło do szokującej wymiany zdań, podczas której Witold Jurasz zasugerował, że być może trzeba będzie „po prostu zablokować media społecznościowe pana Muska”.
Z kolei dr Katarzyna Bąkowicz z SWPS pochwaliła się, że proponowała polskim firmom zwalnianie pracowników za „mowę nienawiści”, „dezinformację” czy „kłamstwo”. – „Niestety, żadna firma nie zdecydowała się na taki krok” – dodała.
Czy Europa stoi przed kryzysem wolności słowa?
Wystąpienie J.D. Vance’a w Monachium ujawniło głębokie podziały w rozumieniu wolności słowa po obu stronach Atlantyku. Dla wielu Europejczyków słowa Vance’a były szokiem, ale dla innych – ważnym głosem w obronie podstawowych wartości demokratycznych. Czy Europa rzeczywiście stoi przed kryzysem wolności słowa? A może to tylko przejściowe napięcia w obliczu zmian, jakie niesie ze sobą era cyfrowa?
Jedno jest pewne: dyskusja na ten temat dopiero się rozpoczyna, a jej efekty mogą mieć daleko idące konsekwencje dla przyszłości demokracji w Europie.
Jeden komentarz
To w końcu z Ameryki globaliści sterują tymi 11 pachołkami w Europie. Jaka wolność skoro jesteśmy niewolnikami