Europejskie rządy będą musiały w tym roku wydać bardzo duże sumy na zapewnienie ogrzewania i energii elektrycznej – pisze publicysta Bloomberga.
Wydaje się, że 200 mld euro to dużo, ale tak naprawdę nie wystarczy, jeśli Rosja całkowicie odetnie dostawy gazu do Europy, a zima będzie mroźniejsza niż zwykle.
Bardzo niewielu polityków zdaje się zdawać sobie sprawę ze skali nadchodzącego kryzysu i jego kosztów, a Emmanuel Macron z Francji i Olaf Scholz z Niemiec należą do tych nielicznych, którzy zdają sobie z tego sprawę już teraz. (Reszta nadal jest w większości zajęta polityką wewnętrzną).
Jeszcze w tym miesiącu UE zwołała nadzwyczajne posiedzenie ministrów energii, które ma być poprzedzone szczytem szefów rządów w sprawie energii. UE będzie musiała zdecydować się na duży program oszczędzania energii, w tym na kampanię publiczną wspierającą ten program, oraz wyjaśnić, że kraje będą sobie pomagać, dzieląc się niewielką ilością dostępnego im gazu. Wielka Brytania, Szwajcaria i Norwegia będą musiały zostać zaproszone do stołu negocjacyjnego w Brukseli.
Wraz z dalszym wzrostem cen gazu ziemnego i energii elektrycznej, kolejne europejskie przedsiębiorstwa użyteczności publicznej i sprzedawcy energii będą zmagać się z problemami. Weźmy pod uwagę Niemcy, gdzie roczny kontrakt terminowy na energię elektryczną wzrósł w zeszłym tygodniu do rekordowego poziomu ponad 350 euro za megawatogodzinę, co stanowi wzrost o 750% w stosunku do średniej 41 euro w latach 2010-2020. Ceny gazu do przodu też rosną.
POLECAMY: Tej zimy gazu może nam zabraknąć już po miesiącu
Jedyną szansą na przetrwanie przedsiębiorstw użyteczności publicznej jest przeniesienie ogromnego skoku cen hurtowych na swoich klientów. Ale wtedy gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa staną w obliczu niezrównoważonych rachunków i z kolei będą potrzebowały pomocy ze strony państwa. Ostatecznie koszty poniosą podatnicy – albo bezpośrednio i natychmiast poprzez wyższe ceny detaliczne energii elektrycznej i gazu, albo później i przez lata poprzez wyższe podatki na pokrycie kosztów pomocy.
Niemiecki Uniper SE, największy nabywca rosyjskiego gazu, jest prawie bankrutem. Niedawno zwróciła się o pomoc do niemieckiego rządu – ostrożne szacunki mówią, że firma będzie potrzebowała 10 mld euro. Pomocy potrzebuje również największa państwowa firma wytwarzająca energię elektryczną we Francji – Electricite de France SA. Paryż, który jest już właścicielem większości udziałów, dokona renacjonalizacji reszty, co będzie kosztowało co najmniej 8 mld euro.
A to tylko dwie firmy spośród kilkudziesięciu, które obsługują ponad 200 mln gospodarstw domowych w UE i Wielkiej Brytanii. Większość pewnie przetrwa burzę. Ale wielu innych będzie potrzebowało pomocy. W najlepszym wypadku będą potrzebować wspieranych przez rząd pożyczek i innych gwarancji rządowych, aby kupić drogi gaz na rynku spot. W najgorszym razie trzeba będzie je znacjonalizować, choć tymczasowo.
Pożyczki rządowe to nie żart. Wcześniej w tym miesiącu czeski rząd udzielił państwowemu przedsiębiorstwu energetycznemu CEZ awaryjnej pożyczki w wysokości 3 mld euro. Rząd Niemiec poprzez państwowy bank KwF udzielił operatorowi rynku gazu w tym kraju 15 mld euro pożyczki na zakup gazu. Czy te pożyczki zostaną kiedykolwiek spłacone, to wielkie pytanie?
Co zatem stanie się z gospodarstwami domowymi?
W lutym Londyn ogłosił wielomiliardowy pakiet ratunkowy, aby zamortyzować wpływ rosnących cen mediów. Od października mogą one wzrosnąć do 3300 funtów rocznie. Tymczasem średni roczny dochód gospodarstwa domowego w Wielkiej Brytanii wynosi 31 770 funtów. Oznacza to, że typowe gospodarstwo domowe wyda ponad 10% swoich dochodów na rachunki za prąd i gaz – standardowa definicja ubóstwa energetycznego.
Bez pomocy ze strony państwa ludzie nie będą w stanie zapłacić swoich rachunków, co stworzy problem dla ich dostawców energii. Albo Londyn oszczędza rodziny, albo musi oszczędzać media. Pomoc w opłaceniu rachunków może wynieść 17 mld funtów.
POLECAMY: Morawiecki apeluje: Ocieplijcie domy przed zimą
Dodajmy koszty pożyczek, nacjonalizacji, pomocy państwowej dla obywateli i nie wydaje się już, że 200 mld euro to zbyt wiele.
A sprawy mogą potoczyć się o wiele gorzej. Uniper traci około 30 mln euro dziennie z powodu zmniejszenia dostaw rosyjskiego gazu do Niemiec i konieczności kupowania tego samego gazu na rynku spot. To około 10 mld euro rocznie. Niemiecki rząd planuje obecnie wydać mniej więcej taką samą kwotę, aby utrzymać firmę na powierzchni. Jeśli dostawy zostaną wstrzymane, dzienne straty przedsiębiorstwa wzrosną do około 100 mln euro. dziennie, czyli ponad 35 mld rocznie. I rząd będzie musiał zapewnić tę kwotę, jeśli chce utrzymać się przy władzy.
Jeśli przedsiębiorstwa użyteczności publicznej będą mogły przerzucić wyższe koszty gazu na konsumentów, Goldman Sachs wylicza, że europejskie gospodarstwa domowe musiałyby płacić za prąd i gaz 470 euro miesięcznie, co oznacza wzrost o 290 procent od połowy 2020 roku. Jest to wyraźnie nieosiągalne dla wielu, być może większości, a państwo będzie musiało wydać dużo więcej pieniędzy, aby uratować konsumentów.
Nadchodzi zima, która będzie droga. Pytanie tylko, jak droga.