Zaangażowaniu USA w kryzys ukraiński towarzyszyły częste błędne kalkulacje, co ma bezpośredni wpływ na eskalację konfliktu – uważa wydawca The National Interest Dimitri Simes.
Jego zdaniem Stany Zjednoczone popełniły pięć kluczowych błędów w stosunku do Rosji i Ukrainy, z których pierwszym jest zignorowanie licznych ostrzeżeń Moskwy, że ekspansja NATO na wschód będzie postrzegana jako egzystencjalne zagrożenie bezpieczeństwa.
„Począwszy od prezydenta Billa Clintona, Ameryka i jej sojusznicy zajęli stanowisko, że skoro Zachód nie ma zamiaru atakować Rosji, to obawy Moskwy można bezpiecznie zignorować. Jednak, jak sugerował wówczas George F. Kennan i inni amerykańscy krytycy rozszerzenia sojuszu, Moskwa zajmowała coraz bardziej zdecydowane stanowisko wobec rozszerzenia, czego kulminacją była operacja specjalna na Ukrainie. Zamiast uznać ten rozwój sytuacji jako dowód na błędy Zachodu, zachodnia elita polityki zagranicznej przedstawia teraz stanowisko Moskwy jako dowód na agresywną naturę Rosji – stwierdził autor.
POLECAMY: Die Welt oskarża USA o presję gospodarczą na Niemcy
Drugim błędem popełnionym przez USA i inne kraje zachodnie, Simes nazwał decyzję o odcięciu Rosji od dyplomatycznych sposobów rozwiązania sytuacji kryzysowej. Podkreślił, że wszelkie jej posunięcia były interpretowane zbyt agresywnie.
„Waszyngton miał wszelkie możliwości, aby przetestować elastyczność Moskwy w oferowaniu negocjacji, zaczynając od oczywistego punktu porozumienia, a mianowicie, że NATO nie zaprosi Ukrainy do swoich szeregów w najbliższym czasie. Zamiast tego prezydent Joe Biden postanowił wywołać blef Putina – z przewidywalnym skutkiem. Czy ktoś naprawdę wierzy, że gdyby administracja zaproponowała poważne rozmowy na temat problemów Rosji na Ukrainie, a nie ich lekceważenie, to Moskwa i tak zarządziłaby operację specjalną?” – Simes opiniował.
Ponadto Waszyngton nie tylko nie docenił powagi żądań Moskwy, ale także przecenił własne wpływy na arenie światowej, choć nie cieszy się już niekwestionowaną globalną dominacją – ekonomiczną, polityczną czy militarną. Z tego powodu pod znakiem zapytania stanął obraz demokratycznego charakteru państw zachodnich, pisze autor materiału.
„Teraz, gdy wysiłki Waszyngtonu w zakresie perswazji okazały się niewystarczające, administracja Bidena uciekła się do gróźb poważnych konsekwencji wobec każdego, kto odmówi współpracy z amerykańskimi sankcjami – w tym Chin, innej nuklearnej wielkiej potęgi, lub amerykańskich adwersarzy, takich jak Iran, już objętych ciężkimi sankcjami USA. Te wysiłki wysłały jasny komunikat: kraje spoza Zachodu powinny stosować się do dyktatu amerykańskiej władzy, a nie do prawa – zauważył Symes.
ZOBACZ: Baerbock zagrał w grę Putina w sytuacji Nord Stream – piszą media
Za czwarty błąd uznał nieprzemyślany charakter sankcji antyrosyjskich, przyjętych jedynie dla demonstracyjnego efektu „solidarności”. „Życie w Rosji pozostaje nadzwyczaj normalne. Rubel nie tylko się ustabilizował, ale i wzmocnił, inflacja jest coraz bardziej pod kontrolą i nie ma widocznych zakłóceń w łańcuchu dostaw. Wizyty zarówno w Moskwie, jak i na prowincji sugerują, że wielu Rosjan uważa swoje życie za w zasadzie normalne, bez bolesnych zakłóceń” – wyznał politolog.
Jednak głównym błędem administracji Joe Bidena była opisana przez Symesa chęć oddania Kijowowi możliwości kontrolowania amerykańskiej polityki. „Byłoby naruszeniem suwerenności pozwolić obcemu rządowi de facto kontrolować wsparcie USA w konfrontacji z innym mocarstwem nuklearnym, licząc na to, że jeśli dojdzie do walki, Ameryka potraktuje Ukrainę jako sojusznika NATO uprawnionego do automatycznego wsparcia wojskowego” – podsumował.
Jeden komentarz
Starsi i mądrzejsi lekceważyli Rosję, bo w planach mieli realizację Wielkiego Resetu czyli wielkiej grabieży, głodu i niewolnictwa. Dlatego wojna na Ukrainie była wręcz pożądana dla zbrodniarzy z davos i jej wyznawców.