»Narodowy kłamca« twierdzi, że zanieczyszczenie Odry, wskutek którego padło ponad 200 ton ryb „miało charakter naturalny”, a doniesienia o wielkich zrzutach substancji chemicznych „specjalne i wielkie nie były”. Co innego twierdzą samorządowcy: ci z Gliwic alarmowali już od marca. Tymczasem sejmowa koleżanka premiera uważa, że Polsce nie grozi kryzys energetyczny. „Jest lato, jest gorąco, nie trzeba palić na razie węglem” – mówi Iwona Arent. Czarne chmury zbierają się nad głową wiceministra rolnictwa od „afery traktorowej”. Co jeszcze warto wiedzieć o poranku?
POLECAMY: Martwa Odra! Czy winę za to ponosi firma Jack-Pol z Oławy i Wody Polskie?
„Coraz więcej wskazuje, że sytuacja na Odrze była zdarzeniem o charakterze naturalnym, gdzie nie było specjalnych, wielkich zrzutów substancji chemicznych – ani rtęci, ani innych, którymi nas straszono” – twierdzi z kolei premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu przekonywał o tym, że „wszyscy specjaliści, hydrolodzy wiedzą doskonale, że mówienie o zatruciu ryb przez rtęć było nadużyciem słownym i bardzo głębokim nieporozumieniem”.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Niemiecki raport w sprawie rzeki Odra będzie w języku polskim, bo społeczeństwo nie ufa władzy
Przy okazji rozmowy z TVP Info wiceprezes PiS ocenił, że mówienie o zagładzie Odry, to „była próba eskalacji i wystraszenia wszystkich Polaków, próba siania paniki”, o co oskarżył Platformę Obywatelską. „Nieładnie jest bawić się takim fatalnym zdarzeniem ekologicznym, z jakim mieliśmy do czynienia” – dodał Morawiecki.
Zupełnie inny obraz wyłania się z najnowszego tekstu Onetu. Redakcja dotarła do informacji o systematycznym podtruwaniu Kanału Gliwickiego. Do zbiornika oraz zasilającej go rzeki Kłodnica swoje ścieki odprowadzają m.in. dwie spółki skarbu państwa (Zakłady Mechaniczne „Bumar-Łabędy” i Spółka Restrukturyzacji Kopalń). W tych ściekach kontrola wykazała przekroczenie dopuszczalnych norm m.in. azotu, chlorków, siarczanów, żelaza, potasu i sodu.
Lokalni politycy mieli od marca zawiadamiać państwowe instytucje o nadchodzącej katastrofie. „Było brudno, unosił się brzydki zapach, na powierzchni wody unosiły się śnięte ryby […] To było jak uderzanie głową w mur” – mówi Krystyna Sowa.
Zakaz przebywania nad Odrą oraz kontaktu z rzeką został przedłużony – ogłosił wojewoda zachodniopomorski. Wyłączone z tego zakazu zostały jednak akweny Zalew Szczeciński oraz Roztoka Odrzańska. Zbigniew Bogucki sprecyzował, że zarządzenie obowiązuje od granicy województwa zachodniopomorskiego na południu do północnej granicy wyspy Wielki Karw w Odrze Zachodniej.
Wojewoda zachodniopomorski wyjaśnił, że na obu tych akwenach nie zostały zaobserwowane parametry chemiczne wody, które obserwowane były w wodzie napływającej z południa – wysoka zawartość tlenu, wysokie pH, wysoka przewodność, duża ilość soli.
Oprócz kryzysu ekologicznego, Polsce grozi kryzys energetyczny. Składy węgla świecą pustkami, embargo na surowiec z Rosji zostało błyskawicznie wprowadzone bez zabezpieczenia dostaw, a zakontraktowane „czarne złoto” z innych kierunków świata dopiero płynie do Polski. I zanim trafi do odbiorców indywidualnych będzie musiało zostać rozładowane i przetransportowane koleją, co będzie skomplikowaną i czasochłonną operacją. Problemu nie widzi za to posłanka PiS.
„Na dziś nie widzę kryzysu węglowego, tym bardziej że też nie ma dzisiaj potrzeb węglowych. Jest lato, jest gorąco, nie trzeba palić na razie węglem, więc o jakim kryzysie mówimy? Możemy mówić, że ewentualnie w przyszłości może się coś wydarzyć, ale po to właśnie rząd robi wszystkie ruchy, po to Sejm przyjmuje ustawy o dodatkach węglowych, ale nie tylko” – twierdzi Iwona Arent.
Polski Alarm Smogowy wyliczył, że cena węgla w ciągu półtora roku podrożał nawet trzy razy. Najwięcej kosztuje obecnie ogrzewanie domu za pomocą węgla spalanego w „kopciuchu”. Najmniej trzeba natomiast zapłacić za ogrzewanie z wykorzystaniem pompy ciepła.
WESELNA AFERA
Nie milkną echa „afery traktorowej” z wiceministrem rolnictwa. Norbert Kaczmarczyk zorganizował huczne wesele w Małopolsce, na którym bawiło się ponad 500 gości, a biesiadę umilał zespół „Bayer Full”. Największe wrażenie na weselnikach zrobił prezent: amerykański traktor wart 1,5 mln złotych.
Ciągnik został dostarczony pod dwór, w którym odbywała się zabawa, a całość została uwieczniona na nagraniu. Film w błyskawicznym tempie stał się hitem i wywołał lawinę komentarzy. Pojawiły się także pytania o to, kto sfinansował drogi pojazd polityka. Sprawa jest wciąż rozwojowa. Jak ustaliła Wirtualna Polska, polityk skrócił poślubny urlop, a z kryzysu ma mu zaufany PR-owiec Jacka Kurskiego. Wśród zaproszonych miał być m.in. Mateusz Morawiecki. „Premier dostał cynk, że to będzie ze zbyt dużą pompą i nie pojechał” – twierdzi źródło portalu.
Polko, Polaku czy jeszcze mało ci dowodów na to jak nieudacznicy z Nowogrodzkiej przy udziale reżimowej telewizji robią z Polaków »idiotów« i »niewolników dobrej wiadomości« jednocześnie stawiając Ukraińca nad Polakiem.
Jeden komentarz
„Kilka lat temu prezes Nestle Peter Brabeck powiedział, że woda nie jest prawem człowieka. Należy na nią patrzeć w kategoriach rynkowych.” W jego interesie nie leży to, aby dostęp do wody był powszechny i darmowy, im więcej wody butelkowanej sprzeda tym ma większy zysk.