Tegoroczne zwyżki cen biletów w komunikacji to tylko przygrywka do tego, co czeka pasażerów w 2023 r. Politycy robią wiele, w ramach wymyślania coraz to nowszych absurdalnych przepisów, by obrzydzić ludziom samochody i przekierować na komunikację miejską. A ta będzie coraz droższa.
Z informacji podanych przez portal „Rzeczpospolita”, coraz droższe bilety albo cięcia w rozkładach jazdy – taką alternatywę mają miejskie spółki przewozowe, przytłoczone wzrostem kosztów paliw i energii elektrycznej
„Tam, gdzie w tym roku jeszcze nie było podwyżek, należy się ich spodziewać. W niektórych miastach stawki idą w górę już drugi raz od stycznia” – przekazuje „Rzeczpospolita”.
Wskazuje, że tak jest w Łodzi, gdzie obecna taryfa wprowadzona z początkiem marca podwyższyła ceny biletów o 30 proc., a kolejna, tym razem 10-procentowa podwyżka została zapowiedziana na początek października.
„To efekt groźby strajku w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym, którego pracownicy zażądali wzrostu płac. Ponieważ finanse przewoźnika już wcześniej znalazły się pod kreską, podwyżki sfinansują pasażerowie” – możemy przeczytać w gazecie.
Dziennik informuje też, że od połowy października wzrosną ceny biletów w miastach aglomeracji katowickiej. Władze Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii (GZM) łaskawie ogłaszają jednak, że podwyżki nie powinny przekroczyć poziomu inflacji.
„Chociaż tegoroczny czerwiec okazał się pierwszym miesiącem od dwóch lat, gdy liczba sprzedanych biletów była porównywalna do 2019 r., to tylko przez pierwsze miesiące 2022 r. sprzedaż biletów była o ponad 43 mln zł niższa niż przed pandemią. Rozliczenia lat 2020 i 2021 kończyły się prawie 170 mln zł na minusie” – przekazała dla „Rz” Kamila Rożnowska, rzecznik GZM.
„Rz” przypomina, że od czerwca o 26 proc. wzrosły ceny przejazdów w Gdańsku i Gdyni. W lipcu wyższe o blisko ok. 25 proc. ceny wprowadzono w Olsztynie, a także w Lublinie – o ok. 11 proc.