W Polsce z powodu uprawianej proukraińskiej polityki przez PiS i część opozycji brakuje węgal a jeśli nawet się pojawi to jego cena jest tak wysoka, że Polacy często nie mogą sobie pozwolić na jego zakup. To jednak nie przeszkadza władzom Poznania, aby gnębić swoich mieszkańców, którzy mimo kryzysu energetycznego muszą czymś ograć swoje domy i za radom „wielkiego” Jarosława pala czym się da byle nie oponami.
POLECAMY: Awantura w sejmie o węgiel. Do akcji wkraczają politycy, którzy sami głosowali za embargiem
W Poznaniu trwają kontrole, czym mieszkańcy palą w piecach. Do wykrywania miejsc zatruwających środowisko wykorzystywane są drony. Kontrole prowadzone są we współpracy ze strażą miejską.
Jak wskazał poznański magistrat, kontrole odbywają się w okresach jesienno-zimowych, głównie w godzinach późno popołudniowych i wieczornych, kiedy mieszkańcy intensywnie ogrzewają swoje domy.
Inspekcje wykonują dwa bezzałogowe statki powietrzne, nazywane potocznie dronami. Pierwszy to zwiadowca, który wyposażony jest w transmisję obrazu, lokalizuje on źródła dymu oraz przekazuje te informacje do operatora drugiego drona. Drugi, pomiarowy, zasysa próbki dymu do mobilnego laboratorium „Nosacz II”.
„Jeżeli operator drona uzyska informację o zwiększonym stężeniu danego związku chemicznego, przekazuje ją do towarzyszącego patrolu straży miejskiej, który następnie podejmuje decyzję o wejściu na teren posesji i kontroli paleniska. W tym czasie zespół pomiarowy typuje kolejne kominy, bądź przygotowuje sprzęt do przemieszczenia się w inny rejon badań” – tłumaczy magistrat.
POLECAMY: »Sługa Zełenskiego« tłumaczy Polakom jak przetrwać zimę z partią w obliczu braku węgla
W momencie wytypowania posesji strażnicy udają się pod wskazany adres. Przeprowadzana kontrola obejmuje weryfikację palenisk wszystkich źródeł spalania paliw znajdujących się w obrębie nieruchomości oraz wszystkich miejsc ich magazynowania. Kontroli podlegają obszary miejsca gromadzenia odpadów w kontekście możliwego wykorzystania odpadów do palenia.
„W przypadku wykorzystywania węgla do ogrzewania pomieszczeń, kontrola rozpoczyna się od okazania certyfikatu, na podstawie którego określa się parametry. W przypadku wykorzystania biomasy do ogrzewania, sprawdza się jej wilgotność (nie może przekroczyć 20 proc.). W przypadku stwierdzenia nieprawidłowości, nakładana jest grzywna w postaci mandatu karnego. Jeśli jednak występują wątpliwości, co do jakości paliwa i nie można jednoznacznie stwierdzić, jaki materiał trafił do paleniska, pobierana jest próbka popiołu do badania laboratoryjnego” – podano.
Magistrat poinformował, że do połowy października „nie stwierdzono żadnych uchybień i nie wytypowano posesji do kontroli przez straż miejską”. Przypomniano jednocześnie, że za palenie w piecach niedozwolonym paliwem grozi mandat karny w wysokości 500 zł. W przypadku skierowania sprawy do sądu, grzywna może wzrosnąć nawet do 5 tys. zł.