Za dwa tygodnie Polacy ruszą na cmentarze z okazji Wszystkich Świętych. Przedstawiciele branży alarmują, że będzie to najdroższe święto zmarłych w historii. Oprócz drożyny problemem może być dostępność chryzantem.
Dziennik „Fakt” ustalił, że ceny szkła i parafiny poszły z górę, a przez to wzrosła cena zniczy. Mimo to, tych produktów nie zabraknie, ponieważ sprzedawcy zaopatrzyli się w towar. Jeśli ceny okażą się dla klientów zbyt wysokie, to znicze będzie można sprzedać w następnych latach. Inaczej wygląda sytuacja z kwiatami.
Jak czytamy, producenci w obawie przed niższym popytem, za który odpowiada wyższa cena kwiatów, ograniczyli produkcję. Nie chcieli bowiem pozostać z dziesiątkami niesprzedanych doniczek, których musieliby się pozbyć. A koszty produkcji wzrosły, bo podrożały m.in. sadzonki, doniczki i nawozy.
Przedstawiciele branży informują, że za doniczkę chryzantem trzeba będzie zapłacić nawet 40 zł. Ceny różnią się w zależności od wielkości doniczki i miejsca sprzedaży. Najtańsze kwiaty kosztują 15 zł. Przedstawiciele branży wyliczyli, że za chryzantemy trzeba zapłacić o około 15 proc. więcej niż przed rokiem.
wszystkich świętych 2022: Producenci ostrzegają
Według pierwszych szacunków Głównego Urzędu Statystycznego inflacja we wrześniu wyniosła 17,2 proc. (rok do roku). Ceny podstawowych produktów z miesiąca na miesiąc stają się coraz wyższe. Polacy robią, co mogą, by poradzić sobie z drożyzną. Nie jest to jednak proste – podwyżki są bowiem odczuwalne na każdym kroku.
Co, jeśli w tym sezonie w sklepach i hurtowniach zabraknie zniczy?
1 listopada to jedno z najważniejszych świąt dla Polaków. Na groby bliskich odbywają się tego dnia prawdziwe pielgrzymki. Tradycja może jednak być zagrożona ze względu na wszechobecną drożyznę i coraz wyższe koszty ponoszone przez producentów zniczy i ich dostawców.
Z powodu dużych podwyżek cen szkła i parafiny producenci zniczy nie zdecydowali się na uruchomienie wolumenu produkcji znanego z lat wcześniejszych. – Producenci przystopowali produkcję, bo bali się, że ich towar może się nie sprzedać – wyjaśniła Joanna Karpeta. Obecne już na rynku znicze znikają błyskawicznie jak cukier, który trzeba było kilka miesięcy temu zacząć reglamentować.
Wysokie ceny półproduktów
Ceny szkła już wzrosły o około 60 proc. Podwyżki cen gazu wahają się między 400 a 900 proc. W skrajnych sytuacjach wynoszą nawet 1200 proc. Z tego powodu część firm w oczekiwaniu na pomoc rządową przerwała nawet produkcję.
Wpływ na finalną cenę zniczy ma również koszt zakupu parafiny. Przed wybuchem wojny w Ukrainie sprowadzaliśmy ją z Rosji, teraz – z Chin. O ile wcześnie parafina docierała do Polski po 2 tygodniach w wagonach, to teraz płynie do nas nawet 3 miesiące. Konsekwencją tego stanu rzeczy są wyższe ceny tego surowca nawet o około 300-400 proc.
Znicze towarem deficytowym
Dlatego wiele firm musiało podwyższyć ceny świec i zniczy. Od razu jednak pojawiła się obawa, że klienci zrezygnują z zakupu dużej liczby zniczy na groby. Odpowiedzią producentów na to zagrożenie było ograniczenie produkcji. W rezultacie do sklepów trafiają mniejsze ilości tego towaru.
Polecamy: Operatorzy ostrzegają przed blackoutem: Telefony tej zimy mogą przestać działać
To z kolei może spowodować jeszcze wyższą cenę zniczy przed 1 listopada. Co prawda portal Money.pl prognozuje, że cenowy szczyt nie nastąpi jeszcze w tym sezonie. Gorzej będzie prawdopodobnie w kolejnych latach. Jednak popyt na znicze wciąż jest wysoki. Jeśli to się nie zmieni, to może dojść do sytuacji, w której świece na groby staną się produktem deficytowym.
Główną przyczyną może być panika zakupowa. Tak jak to było z cukrem. Bo im więcej osób zacznie nagle kupować znicze i to w dużych ilościach, tym szybciej może okazać się, że ich zabraknie, a ceny jeszcze bardziej poszybują.