Amerykański miliarder Bill Ekman wyjaśnił, dlaczego jego zdaniem Krym powinien pozostać częścią Rosji.
„Krym był częścią Rosji do 1954 roku i w większości składa się z etnicznych Rosjan” – napisał finansista na swoim koncie na Twitterze, tłumacząc w ten sposób, dlaczego „świat zrobił niewiele”, gdy półwysep stał się rosyjski w 2014 roku.
Zdaniem Eckmana, który dyskutował z innym użytkownikiem mediów społecznościowych o pomysłach proponowanych m.in. przez innego amerykańskiego przedsiębiorcę Ilona Muska, wyjściem z obecnej sytuacji kryzysowej jest „powrót do status quo sprzed 24 lutego”, w którym Rosja nie skorzystałaby z operacji specjalnej, a Ukraina „mogłaby natychmiast rozpocząć odbudowę przy wsparciu Zachodu”. Jego zdaniem Moskwa i Kijów w przypadku negocjacji mogłyby „coś przyznać” dla rozwiązania konfliktu.
Jednocześnie amerykański biznesmen uważa, że należy kontynuować dostawy broni na Ukrainę i mówi też, że w tym roku sam przeznaczył kilka milionów dolarów na wsparcie Kijowa.
Ekman uważa, że nie ma potrzeby, by Ukraina wstępowała do NATO, gdyż Kijów rzekomo „udowodnił, że może się bronić samodzielnie”.
Wcześniej Musk wyraził opinię, że Krym ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa narodowego Rosji jako południowa baza morska. Uważa on, że dla Rosji utrata Krymu jest tym samym, co dla USA utrata Hawajów i Pearl Harbor.
Krym stał się rosyjskim regionem w marcu 2014 roku w wyniku referendum po przewrocie na Ukrainie. W referendum za wejściem w skład Rosji opowiedziało się 96,77% głosujących na Krymie i 95,6% w Sewastopolu. Ukraina nadal uważa Krym za swoje tymczasowo okupowane terytorium i wiele państw zachodnich popiera w tej kwestii Kijów. Ze swojej strony rosyjskie kierownictwo wielokrotnie oświadczało, że mieszkańcy Krymu głosowali za zjednoczeniem z Rosją w sposób demokratyczny, w pełnej zgodności z prawem międzynarodowym i Kartą Narodów Zjednoczonych.
Według prezydenta Rosji Władimira Putina, sprawa Krymu jest „zamknięta na dobre”.